poniedziałek, 31 marca 2014

Mroczne klimaty okiełznane - rozmowa z Obscure Sphinx

Kolejna blogowa niespodzianka dla wiernych czytelników.
Publikuję wywiad z jedną z czołowych polskich kapel post metalowych; przed Wami zespół Obscure Sphinx.


W imieniu zespołu wypowiadał się gitarzysta Aleksander "Olo" Łukomski:
Ewa - Na początek nie mogę sobie odpuścić pytania skąd pomysł na taką nazwę zespołu?
Olo -  Z tą nazwą nie wiążą się chyba jakieś wielkie historie. Ktoś kiedyś rzucił słowami Obscure Sphinx i jakoś przypadło nam to do gustu. Oczywiście była za tym jakaś filozofia ćmy a potem graficzna ideologia, która okazała się być chwytliwa.
Ewa - Jeśli już poruszyłeś temat ćmy to powiedz mi czy grafika stworzona na okładkę płyty "Void Mother" to był Wasz pomysł?
Olo - Kiedy zabieraliśmy się za tworzenie tej płyty naturalną koleją rzeczy było zastanowienie się nad okładką. I kiedy przeszukiwałem internet natrafiłem na artystkę Klaudię Gaugier która robi lalki. Przeglądając zdjęcia jej prac zobaczyłem lalkę która miała na twarzy ćmę i od razu wiedziałem że to jest to czego szukamy. 
Odezwałem się do Klaudii, która początkowo była dość sceptycznie nastawiona do samego pomysłu. Wiadomo gramy muzykę mroczną i nie każdy jest jej fanem, ale Klaudia nie zamknęła się na nas. Przesłaliśmy jej swoje utwory wraz z tekstami i daliśmy trochę czasu. 
Na nasze szczęście Klaudia zgodziła się wykonać specjalnie dla Nas lalkę. Co najważniejsze nic jej nie podpowiadaliśmy Klaudia przy tworzeniu tej "postaci" kierowała się uczuciami jakie wzbudziła w niej nasza muzyka. Efekty tej pracy możecie podziwiać m.in na naszej okładce.
Ewa - Wróćmy na chwilę do początków działalności Obscure Sphinx. Powiedz mi, czy wróżyliście sobie tak udaną muzyczną przyszłość?
Olo - Ciężko mi się wypowiadać, bo dołączyłem do zespołu po jakimś czasie, ale chyba każdy na początku ma takie nadzieje. Tworzy się muzykę po to, żeby trafiała ona do jak największej liczby odbiorców. 
Ale przyznaje, że w pewnym momencie ogromnym zaskoczeniem był dla nas fakt, że aż tak dobrze to się wszystko kręci. 
Ewa - Sam przyznałeś w rozmowie, że Wasza muzyka jest z gatunku tych mrocznych. Powiedz dlaczego zdecydowaliście się na taki akurat rodzaj twórczości?
Olo -  To wyszło zupełnie naturalnie. Wszyscy jesteśmy chyba tak "spaczeni  życiowo" i  po prostu musimy grać taką muzykę (śmiech).
A poważnie mówiąc każdy z Nas ma jakieś inspiracje czy to muzyczne czy życiowe, ale zawsze ten mrok najlepiej nas określał, najbardziej nas pociągał. Te emocje są chyba po prostu najsilniejsze.
Ewa - Pozwól, że wrócę jeszcze na chwilkę do Waszej ostatniej płyty "Void Mother". Wszyscy recenzenci chwalą Was za wręcz idealne dopracowanie materiału na ten krążek. Rzeczywiście, aż tak skupiliście się na technice?
Olo - Na pewno zrobiliśmy dobrą robotę i podeszliśmy do tej płyty tak jak się powinno podchodzić. Oprócz kompozycji i takiego myślenia wirtualnego  nagrywaliśmy poszczególne utwory. Odsłuchując sprawdzaliśmy czy te kompozycje nie są zbyt nudne, czy nie ma za dużo np. gitar. 
Później skupiliśmy się na tym, żeby wszystko było nagrane w najlepszej jakości. Stąd też nagranie bębnów na żywo w Radio Gdańsk, gdzie jest genialna po prostu akustyka.
Poza tym na co dzień myślimy o naszej muzyce. Nie chcemy żeby brzmienie live było zupełnie różne od tego co robimy w studiu. 
Wiadomo, że w studiu można z muzyką zrobić dosłownie wszystko, ale potem wychodzisz na scenę i musisz to zagrać, a wtedy już nie jest tak kolorowo. Dlatego bardzo nam zależało, żeby płyta ta jak najbardziej była zbliżona do tego co prezentujemy na żywo; żebyśmy to dalej byli My. 
Ewa - A powiedz mi, które wydarzenie muzyczne miało dotychczas dla Was największe znaczenie? Może support przed Behemothem?
Olo - Było kilka takich momentów i oczywiście z najnowszych to będzie na pewno support przed Behemothem. Przede wszystkim dlatego, że graliśmy w największych klubach wypełnionych nawet kilkoma tysiącami osób. 
Ale były też niezapomniane występy plenerowe. Na przykład kiedy byliśmy na "Brutal Assault" nie graliśmy na głównej scenie, tylko na scenie, która była takim dość pojemnym barakiem. Kiedy zaczynaliśmy seta w sali było może 200/300 osób, ale z biegiem czasu sala zaczęła się zapełniać. Mimo iż w tym samym czasie na głównej scenie grał zespół Napalm Death wiele osób wybrało nas i z tego co mówili nie zawiedliśmy ich.

Ewa - Wasza strona internetowa jest prowadzona w języku angielskim. Czy chcecie trafić przede wszystkim do zagranicznych fanów waszego gatunku?
Olo - Wydaje mi się, że strona powinna być pisana i po polsku i po angielsku, ale jeśli rzeczywiście pisana jest tylko po angielsku to wynika to z faktu, że mamy za granicą sporą grupę fanów. Mieliśmy nawet ostatnio taką sytuację na facebooku. Pisaliśmy po polsku i ludzie sami zaczęli nam zwracać uwagę "Hej, piszcie po angielsku bo nic nie rozumiemy". Więc to nie jest z naszej strony kwestia gwiazdorstwa tylko reagowanie na potrzeby naszych fanów, których mamy na całym świecie nawet w Iranie.
Ewa - A trasa koncertowa z zespołem Tides From Nebula - przyznaj, że to dość specyficzne połączenie gatunkowe.
Olo -  Od wielu lat znamy się z chłopakami i lubimy razem grać, zresztą to jest nasza trzecia wspólna trasa.
Nie pamiętam już jak to było na początku, skąd pomysł na takie połączenie, ale najważniejsze jest, że to zadziałało. Ludzie, którzy przychodzą na koncerty chcą trochę Nas, trochę ich a bawią się dobrze na całej imprezie.
Ewa - Na zakończenie powiedz mi jeszcze jak wyglądają plany na przyszłość Obscure Spinx.
Olo - W tym roku nasze plany to na pewno koncertowanie. Natomiast w przyszłym roku zaczniemy myśleć o nowej płycie. Zaczniemy pisać i tworzyć nowe rzeczy, ale kiedy się wyklaruje z tego materiał to nie wiadomo. Nie mamy wytwórni, która kazałaby nam wydać płytę w konkretnym terminie dlatego wydamy ją kiedy będziemy czuli że jest świetna.
Ewa - Dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów.

sobota, 29 marca 2014

Dwoistość dźwięków w wykonaniu Dualiti.

Wiem, wiem... znów mnie tu wczoraj nie było, ale wynagrodzę Wam to relacją z wczorajszego koncertu zespołu Dualiti. Miałam przyjemność przybyć na miejsce koncertowe na tyle wcześnie, żeby podpatrzeć trochę kulis tego wydarzenia i zaraz zdradzę Wam kilka pikantnych szczególików :)
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy od razu po zejściu na dolny poziom Klubu Muzyczna Meta to zmieniony wręcz nie do poznania klimat. Od razu czuło się rodzinną wręcz intymną atmosferę stworzoną przez światła, ustawione blisko sceny stoliki z krzesłami oraz wszechobecny dym wytwarzany na potrzeby imprezy.
Kolejną rzeczą, która nie mogła umknąć mojej uwadze, było profesjonalne zaplecze techniczne. Dla tych, którzy nie wiedzą albo nie przeczytali w poprzednich moich wpisach przypominam, że podczas wczorajszego koncertu nagrywana była płyta live, w związku z tym sala pełna była operatorów kamer. Panowie dwoili się i troili, żeby ustawić swoje kamery w jak najlepszych pozycjach. Oczywiście tam gdzie odbywa się tak dobrze zapowiadająca się impreza nie mogło zabraknąć również fotografów i to dzięki jednemu z nich, a dokładnie dzięki Zbyszkowi będziemy mieli na blogu zdjęcia z koncertu Dualiti.
Kontynuując temat technicznego zaplecza imprezy nie można pominąć osoby nagłośnieniowca, którym tym razem był nasz stary znajomy Mikołaj Kopeć; znany szerszej publiczności ze współpracy z zespołem Habakuk.
Pewnie zastanawiacie się dlaczego tyle miejsca i uwagi poświęciłam opisowi zaplecza tej imprezy. Otóż pierwszy raz widziałam tak dobrze przygotowany koncert i to nie tylko od strony muzycznej ale i właśnie technicznej.
Idąc jednak za radą co za dużo to nie zdrowo przejdźmy do tematu, który pewnie interesuje Was najbardziej, czyli do samego występu muzyków.
Wstępem do imprezy była krótka zapowiedź w wykonaniu Piotra "Jacksona" Wolskiego. Dowiedzieliśmy się między innymi skąd pomysł na współpracę z Michałem "Majki" Dworeckim i gdzie Panowie się w ogóle poznali.
Swoim wystąpieniem Piotr zgrabnie wprowadził nas w klimat całego koncertu, który był ucztą dla moich uszu.


Jak widzicie na powyższym zdjęciu całość występu muzycznego wspierana, albo raczej dopełniana była wizualizacjami wyświetlanymi na niewielkim rogowym ekranie. Natomiast sami muzycy od pierwszych taktów przenieśli Nas w swój niesamowicie klimatyczny świat.


To że koncert ten był muzycznym wydarzeniem tego miesiąca a może i całego roku to nie ulega wątpliwości.  Panowie żyją muzyką a nie ją odgrywają, a co najciekawsze tą swoją muzykalnością zarażają słuchaczy.
Mimo kameralnych warunków tego koncertu widownia bawiła się wyśmienicie. Jedni klaskali w rytm wybijanych przez "Jacksona" rytmów, inni kołysali się do melodii granych na gitarze przez "Majkiego". Zresztą wśród całej zgromadzonej publiki nie dało się zauważyć ludzi, którzy na rytmy płynące ze sceny reagowali by obojętnie.
Jeśli dobrze przyjrzycie się pierwszemu zdjęciu to dostrzeżecie na scenie dwa zestawy perkusyjne, z których "Jackson" co rusz wydobywał niesamowite wręcz dźwięki. Szczerze pisząc nie zdawałam sobie sprawy z tego, że jeden człowiek, stojąc a nie siedząc "jak przystało na perkusistę" jest w stanie wydobyć z perkusji takie dźwięki. Każdy utwór nasycony był wybijanymi z ogromną pasją rytmami okraszonymi lekkimi gitarowymi dźwiękami i wokalem który łagodził całość kompozycji.


We wstępnych słowach Jackson mówił, że przed Dualiti jeszcze bardzo dużo pracy, że to dopiero ich debiut, ale myślę że dla każdego słuchacza wczorajszego występu jasne jest jedno - ta muzyka już dziś trafia nam prosto do serca.
Czekamy na kolejne ruchy tego duetu i mamy nadzieję, że będziemy znów mogli być częścią tego niesamowitego muzycznego pokazu.

czwartek, 27 marca 2014

Kartki z koncertowego kalendarza

Za oknem już ciemno, a u mnie dzień w pełnym rozkwicie. Nie wiem czy mieliście tą przyjemność, ale ja byłam dziś świadkiem przepięknego wschodu słońca. Na niebie pojawiło się mnóstwo fantastycznych kolorów, które przeplatały się z sobą tworząc tło dla wyłaniającego się zza horyzontu słoneczka. Nawet teraz kiedy sobie to przypominam czuje ciepełko na plecach :)
Zostając w tym pozytywnym nastroju zerkamy do koncertowego kalendarza.
No i co my tu mamy?
Otóż już jutro o godzinie 20-tej stawiamy się obowiązkowo na koncercie zespołu DUALITI. Przypominam, że koncert ten odbędzie się w częstochowskim Klubie Muzyczna Meta i my tam będziemy :)
Mało tego, mogę Wam nieoficjalnie donieść, że jestem po wstępnych rozmowach z muzykami z Dualiti i chyba zgodzą się być moją kolejną wywiadowczą ofiarą :)
Natomiast dzień później, czyli w sobotę zapraszam do Teatru From Poland gdzie na scenie zobaczycie i usłyszycie zespół Tides From Nebula oraz supporty w wykonaniu zespołów Obscure Sphinx i Besides.
Ten koncert rozpocznie się o godzinie 19-tej.
Dla zaostrzenia apetytu posłuchajcie jednego z utworów, którego miejmy nadzieję nie zabraknie na koncercie. Tides From Nebula w utworze Only With Presence
https://www.youtube.com/watch?v=n9_pIla12qA

Jeśli nie będziecie mogli wyrwać się z domu w ten weekend a jesteście miłośnikami szeroko pojętej muzyki reggae to i dla Was coś się znajdzie ;)
Otóż w poniedziałek 31 marca w Klubie Rura gościć będziemy Kamila Bednarka.
Wiem, wiem ... większość z Was powie teraz, że to komercja, że co ja tu proponuję, ale .... ja tam lubię czasem go posłuchać. I sądząc po tym jak szybko rozchodzą się bilety na ten koncert nie jestem jedynym słuchaczem jego twórczości ;)
No i nie mogę sobie odmówić tej przyjemności i na przekór wszystkim metalowym czytelnikom mojego bloga wrzucam utwór zaśpiewany przez Kamila, ale z czasów kiedy jeszcze nie był  marionetką w rękach wytwórni, producentów i managerów.
https://www.youtube.com/watch?v=oEV-j2xKyqE

Mam nadzieję, że któraś z propozycji koncertowych Wam odpowiada i będziemy mogli się spotkać po sceną. Tymczasem pozwólcie, że zajmę się przygotowywaniem obiadokolacji - dziś serwuję sałatkę z kurczakiem i makaronem z delikatną nutą sosu czosnkowego. Mam nadzieję, że mężowi zasmakuje ;)
Miłego wieczoru Wam życzę i udanego jutrzejszego dnia :) 


środa, 26 marca 2014

Gazpacho nie tylko na obiad ;)

Hello, pewnie już traciliście nadzieję na pojawienie się dzisiejszego wpisu, a tu proszę - niespodzianka :)
A tak poważnie to przepraszam Was za te luki w pisaniu, ale naprawdę ostatnio mam bardzo dużo obowiązków którym muszę i chcę sprostać.
Dziś na przykład od rana użerałam się z nie wiedzieć czemu nienaturalnie przegłodzonymi klientami, którym wydawało się, że są nie na stacji paliw tylko w restauracji. Tak mnie wymęczyli, że do domu szłam prawie na czworakach, nie mówiąc o tym że sama prawie padłam z głodu ;) Obiad plus, półgodzinna drzemka plus energetyk postawiły mnie do pionu na tyle, że udało mi się dotrzeć na próbę Twin Head Tom'a. No i tu znów trzeba było ciężko pracować, bo taryfy ulgowej nie ma dla nikogo. Owocem tej pracy jest szkielet nowego kawałka nie wspominając o zdartym opuszku palca i kilku otarciach od basu na mojej ręce ;)
Ale dość już o mnie, skupmy się raczej na głównym temacie dzisiejszego wpisu.
A dziś będzie delikatnie progressive rockowo za sprawą grupy o jakże przyjemnej nazwie GAZPACHO.
Zespół ten pochodzi z Norwegii, a swą działalność rozpoczynał od kapeli pod nazwą Delerium założoną przez grupę przyjaciół z dzieciństwa.
Czy Was też zainteresowała nazwa Gazpacho?Przecież gazpacho to tradycyjna hiszpańska zupa pomidorowa ...
Poszperałam trochę w internecie i okazało się, że Gazpacho jest przygotowywana z wielu składników, w każdym domu trochę inaczej i nigdy nie smakującej tak samo. Muzycy uznali więc, że opis tej potrawy doskonale opisuje nieprzewidywalność ich muzyki.
Po takiej reklamie czas na pierwszą dźwiękową próbkę ich twórczości. Proponuję utwór Black Lily, tak na dobry początek ;)
http://www.youtube.com/watch?v=vcbFeFt82E4


Zespół ma na swoim koncie kilka long play-ów ale ja dziś chciałabym skupić się na najnowszej i według mnie najlepszej odsłonie zespołu - mianowicie krążku Demon.
Premiera tego krążka odbyła się kilka dni temu, dokładnie 17-go marca. "Demon" opowiada historię pewnego manuskryptu pozostawionego przez tajemniczą postać w praskim mieszkaniu. Manuskrypt opisuje wpływ mrocznej siły oraz zło, jakie wyrządził tytułowy demon.
Brzmi to dość mrocznie i trochę bajkowo, ale za płytami Gazpacho zawsze kryła się jakaś tajemnicza historia.
Cała płyta jest muzyczno dźwiękowym eksperymentem przez co nawet w oczach samych muzyków uchodzi za najbardziej skomplikowaną i najdziwniejszą w ich dotychczasowej karierze.
Proponuję w tym miejscu odsłuchać fragment najbardziej różnorodnego stylistycznie utworu tej płyty mianowicie "The Wizard Of Altain Mountain"
http://www.youtube.com/watch?v=roxrM-6n-zM


Cała płyta "Demon" składająca się z czterech utworów tworzy tak niesamowity klimat, że nie ma siły, która byłaby w stanie odciągnąć nas od źródła dźwięku :)
Totalna wciągająca psychodela .... tyle w ramach komentarza z mojej strony. A co Wy sądzicie o tej grupie i ich najnowszym krążku? 
Zanim wydacie ostateczną opinię w tej sprawie posłuchajcie utworu którym skończę dzisiejszy wpis "Death Room"
http://www.youtube.com/watch?v=5YF9fEGbTLA


Lubię się czasem dać ponieść takim tajemniczym muzycznym klimatom .... dodaje ten zespół do listy ulubionych i zmykam spać. W sumie to pobudka za cztery godziny więc może nie warto już zasypiać :) 
Tak czy inaczej życzę spokojnej nocy :)

niedziela, 23 marca 2014

DUALITI - koncertowa odsłona numer jeden

Dzień dobry Panie i Panowie :)
Cztery godziny snu za mną więc nie gniewajcie się jak dzisiejszy wpis będzie w pół po polsku a w pół po grecku :P
W sumie mogłabym sobie odpuścić dzisiejszy wpis bo jestem po nocnej zmianie i przed bo wieczorem znów tuptam do pracy, ale pomyślałam, że nie mogę Wam tego zrobić ;)
Chciałam zaprosić Was dzisiaj na zapowiadający się genialnie koncert zespołu DUALITI.
Co to za twór? Otóż już spieszę donieść, że Pan Piotr Wolski znany pod pseudonimem Jackson oraz jego muzyczny przyjaciel Michał "Majki" Dworecki postanowili oczarować nas dźwiękami.
Wiosna to taki okres kiedy wszystko budzi się do życia; roślinki, zwierzątka i ludzie :) I właśnie w tym okresie rozkwitu pojawił się DUALITI.


Czego możemy się spodziewać na scenie?
Sami muzycy określają to w następujący sposób: Muzyczny mix z elementami grunge,world music electronic spice, jazz, rock dobarwiony projekcjami multimedialnymi stworzonymi z dzieł interesujących malarzy i fotografików których prace związane są z wyobraźnią, ludźmi, otaczającą nas naturą.


Premierowy koncert odbędzie się już w najbliższy piątek 28-go marca w Częstochowskim Klubie Meta. Start imprezy o godzinie 20- tej. 
Mam dla Was również miłą niespodziankę - w trakcie piątkowego koncertu nagrana zostanie płyta live. 
W związku z powyższym wszyscy będziemy mieli okazję dorzucić energetyczną cegiełkę do tego muzycznego wydarzenia.

Ja się tu rozpisuję, zachęcam, a najlepiej będzie jeśli na koncert zaproszą Was sami sprawcy tego zamieszania czyli DUALITI:



 Podsumowując - widzimy się wszyscy w piątek w Muzycznej Mecie o godzinie 20 -tej uzbrojeni w pozytywne nastawienie i otwarte umysły :)

piątek, 21 marca 2014

Farben Lehre kameralnie

Z okazji wiosny, która już w pełni zagościła za naszymi oknami mam dla Was niespodziankę. 16-go marca w Gomunicach odbył się koncert zespołu Farben Lehre, na który wysłaliśmy naszego redaktora do spraw specjalnych Michała Kołodziejczyka. I właśnie jego relację z tej imprezy pozwolę sobie dzisiaj dla Was zaprezentować.

"Kameralne punky reggae party"

Klub Bogart w Gomunicach to niezwykłe miejsce. Mimo iż położony jest na skraju niewielkiego miasteczka to tętni koncertowym życiem. 
Na przestrzeni ostatnich lat grała tu czołówka polskich artystów, a lokalizacja klubu poza miastem ma swoje plusy. Koncerty organizowane w Bogarcie urastają do rangi wydarzenia regionalnego. Podobnie było w przypadku występu dobrze znanej grupy Farben Lehre.
Prócz stałych bywalców, przed klubem zaparkowały samochody z Bełchatowa, Piotrkowa Trybunalskiego, Radomska, Częstochowy, Włoszczowej czy nawet z Myszkowa. Fani zjechali ze wszystkich stron przemierzając często sporo kilometrów, aby zobaczyć koncert swojej ulubionej kapeli.
Przed główną gwiazdą wieczoru, wystąpił młody zespół z wielkopolski, Usta Mariana. 


Czterech sympatycznych chłopaków starało się rozgrzać i pozytywnie nastroić zgromadzoną w Bogarcie publiczność. Ciężki chleb zespołów otwierających koncert jest powszechnie znany, jednak w tym przypadku z każdym utworem publika coraz śmielej i żywiej reagowała na muzykę dobiegającą ze sceny. Solidne brzmienie i wykonanie, punkowa energia zespołu oraz żywiołowy wokalista sprawiły, że Usta Mariana pozytywnie zapiszą się w pamięci uczestników koncertu. Oprócz własnego repertuaru, mogliśmy usłyszeć między innymi punkowy klasyk Blitzkrieg Bop z repertuaru The Ramones, wariację na temat przeboju grupy The Press – Bo jo cie Kochom (przerobione na bo jo wóde chlom) oraz balladę z kategorii tych „ulicznych” czyli piosenkę o kwiatach. Zainteresowanych twórczością zespołu, wokalista odesłał do strony internetowej na której można posłuchać utworów z debiutanckiej płyty http://ustamariana.pl/. Usta Mariana żegnane oklaskami, sprawnie spakowały swój sprzęt i tym sposobem rozpoczęło się niecierpliwe wyczekiwanie na główny punkt wieczoru.
"Cześć jesteśmy Farben Lehre, życzymy dobrej zabawy!" –przywitał się Wojtek Wojda, wokalista Farbenów. 
Set zespołu rozpoczął utwór Sztylet. Nie zwalniając tempa usłyszeliśmy Kontrasty oraz Achtung, z wydawnictwa o tej samej nazwie z 2012 roku. Od pierwszych dźwięków płynących ze sceny wiadomo było, że publika nie będzie się oszczędzała. Pogo z każdą piosenką zataczało coraz szerszy krąg wtajemniczonych i kończyło się mniej więcej w połowie sali.
Płocki zespół słynie ze swojej aktywności koncertowej i fonograficznej, w końcu wydali 13 płyt :) Jednak mimo tak dużego dorobku płytowego zespół nie zapomina o swoich starszych przebojach. Gomunicka publiczność miała okazję usłyszeć bujające Nowe Helikoptery, wykrzyczeć to co myśli o Judaszu czy pochwalić się nowo zakupionymi Spodniami z GS-u. 
 
Wobec ostatnich wydarzeń na świecie nikt nie może przejść obojętnie. Temat Ukrainy został poruszony przy okazji piosenki Snukraina. Wojtek podzielił się swoimi pragnieniami aby Ukraina w końcu zmieniła się w piekną Snukrainę. Nieco zmodyfikowany oryginalny tekst utworu, poprzez dodanie frazy o tym, że Majdan nie śpi, świetnie wyraził to co czuliśmy obserwując walkę o normalne życie naszych wschodnich sąsiadów. Lecz licho też nie śpi co potwierdziły późniejsze wydarzenia…

Zabawa trwała w najlepsze. Ze sceny popłynęły dobrze znane dźwięki takich utworów jak Pasja, Zbrodnia i wiara, Terrorystan czy Anioły i demony. Nie zabrakło również nieco spóźnionych ale szczerych życzeń dla wszystkich pań z okazji dnia kobiet. Dla damskiej części publiczności został zadedykowany kawałek Femina. Wokalista Farbenów zdradził nam, że jest poważnie chory… na całe szczęście na trzy Kolory. Młodsza część publiczności ochoczo ruszyła do zabawy słysząc charakterystyczny riff Matury. 
Nie da się nie wspomnieć o znakomitej formie zespołu, który pomimo małej przestrzeni na scenie dał niezłego czadu. Wojtek podkręcał ludzi do zabawy w swoim charakterystycznym stylu, Konrad Wojda szalał z gitarą, kilkukrotnie dzieląc mikrofon z fanami, zaś Filip Grodzki na basie oraz Adam Mikołajewski za perkusją, solidnie i równo napędzali całą koncertową maszynę.
Kto z was był w tamtym roku na Woodstocku? – padło pytanie do publiczności. O dziwo ręce podniosła 1/3 osób zgromadzonych w klubie. Jedną z głównych atrakcji zeszłorocznego Przystanku Woodstock był Projekt PUNK, przygotowany przez Farben Lehre oraz specjalnych gości. (Niebawem ma się ukazać DVD z tego koncertu, a obecnie jest dostępna płyta z klasykami polskiego i światowego punk rocka - przypis redaktora). Tym razem publiczność została zaproszona na festiwal w Jarocinie, gdzie Farbeni zaprezentują kolejną koncertową odsłonę tego projektu. Próbkę mogliśmy usłyszeć już w Gomunicach. Zabrzmiały numery z repertuaru The Analogs Pierdolona era techno, KSU Pod prąd, Defektu Muzgó Wszyscy jedziemy… z tradycyjnymi pozdrowieniami dla Siwego.

 Podczas grania utworu Armii Niezwyciężony, dało o sobie znać niezasypiające licho. W klubie wysiadł prąd. Przez ok. 10 minut w ciemności przy lekkim blasku zapalonych świec, ludzie zaczęli snuć teorie spiskowe. Niektórzy krzyczeli, że spalił się wzmacniacz, zaś co bardziej odważniejsi twierdzili że Władimir Putin odciął prąd, w odwecie za głośne wsparcie walki Ukraińców. Na szczęście, właścicielowi Bogarta, awarię szybko udało się usunąć i bisy mogły trwać dalej. 
Pożegnalnym kawałkiem tego koncertu był utwór Aura, po którym publiczność długo jeszcze oklaskiwała zespół.

Zmęczeni lecz uśmiechnięci fani, zaczęli powoli opuszczać klub. 
Niektórzy posilali się jeszcze miejscową, kuszącą zapachami pizzą, zaś co wytrwalsi czekali na autografy lub wspólne pamiątkowe zdjęcia z zespołem. Sporym zainteresowaniem cieszył się również farbenowy kramik, w którym można było nabyć między innymi takie rarytasy jak winylowe wydawnictwa ostatnich płyt.
Niedzielny wieczór w Gomunicach z pewnością trzeba zaliczyć do udanych. Farben Lehre jak zawsze zabójczo skuteczne zarazili wszystkich swoim pozytywnym nastawieniem. Po raz kolejny pokazali, że radzą sobie świetnie zarówno na wielkiej festiwalowej scenie grając dla kilkuset tysięcy ludzi, jak i w niewielkim klubie grając dla kilku dziesięciu przybyłych osób . I między innymi za to kochają ich fani, gotowi przemierzać kolejne kilometry w poszukiwaniu wyśmienitej muzyki, wspanialej atmosfery i dobrej zabawy.

czwartek, 20 marca 2014

The Brew - krótko i na temat.

Słoneczny dzień za oknem, więc może by tak posłuchać rocka w fajnym wydaniu?
Odkryłam niedawno zespół, który urzekł mnie prostotą i naturalnością granej przez siebie muzyki. Zresztą zaraz sami posłuchacie kilku utworów kapeli THE BREW i zobaczycie jaki to przyjemny rodzaj rockowego grania.
The Brew to brytyjski zespół założony w 2006 roku, w którego skład wchodzą trzej muzycy: Jason Barwick, Kurtis Smith, Tim Smith.
Panowie są właśnie w trakcie europejskiej trasy koncertowej, która rozpoczęła się 5 marca i potrwa do 18 maja. W Polsce The Brew wystąpi 23.03 we Wrocławiu, 26.03 w Poznaniu, 27.03 w Gdańsku, 28.03 w Warszawie i 29.03 w Szczecinie.
Natomiast ja chciałabym się dzisiaj skupić na najnowszej płycie The Brew pod tytułem "Control". Krążek ten ukazał się dosłownie kilka dni temu, dokładnie 10 marca. Ciekawostką jest fakt, że tytuły dziesięciu utworów znajdujących się na płycie to słowa, które znaleźć można na przodzie wszystkich odtwarzaczy muzycznych. Na krążku "Control" znajdziecie między innymi utwory: "Repeat", "Pause", "Stop", " Play".
Zastanawiając się skąd pomysł zespołu na takie akurat tytuły zobaczyłam pierwsze zdanie, które znajduje się na książeczce dołączonej do płyty "Czasami musisz przejąć kontrolę". I to zdanie będzie chyba moim życiowym credo :) 
No to posłuchajmy sobie tej brytyjskiej grupy, na początek proponuję utwór "Repeat"
https://www.youtube.com/watch?v=RhOIbj92wKs



Myślicie, że da się tak sterować swoim życiem jak urządzeniem do odtwarzania muzyki? 
Fajnie by było w dniu kiedy nie mamy zupełnie siły móc sobie wcisnąć play i znów czuć 100% mocy. Przycisków na ciele nie posiadamy, a przynajmniej ja nie mam ;) ale mamy do dyspozycji muzykę The Brew, więc wrzucamy "Play":
https://www.youtube.com/watch?v=sdzwZib89Bs



Większość utworów na płycie to typowo rockowe, szybkie granie, ale panowie nie zapominają również o miłośnikach spokojniejszych dźwięków. Więc jeśli macie dzień w którym chcielibyście po prostu zluzować to wsuwacie płytę "Control" i puszczacie utwór "Stop". 
https://www.youtube.com/watch?v=G3AmN7-1M7k



Każdy utwór to oddzielna historia, która w połączeniu tworzy kilkunastominutową przyjemną całość.  
Mam nadzieję, że tak jak mnie Wam również ten zespół przypadł do gustu. Wygospodarujcie sobie trochę czasu i odsłuchajcie całą płytę - wrażenia jak najbardziej pozytywne :)

KAT i Fabryka Kości w ramach RARITIES TOUR 2014

Witajcie kochani po krótkiej przerwie :)
Cóż ja poradzę na to, że ciągle coś uniemożliwia mi codzienne pisanie....
Jednak tym razem powód był poważniejszy, bo spędziłam kilka godzin w kolejce do lekarza po nie najlepsze wieści.
Ale nie będziemy się tu smucić tylko szybciutko nadrabiamy zaległości i zerkamy na weekendową rozpiskę koncertową.
Otóż, moi kochani już w sobotę na scenie Teatru From Poland pojawi się legenda polskiego thrash metalu - zespół KAT. Ja jednak z nieukrywaną dumą spieszę donieść, że przed KATEM na scenie pojawią się nasi przyjaciele z zespołu Fabryka Kości.


A więc zapisujemy sobie w kalendarzach datę 22 - gi marzec 2014 rok godzina 19-ta. Dokładnie w tym dniu i tej godzinie zacznie się w TFP prawdziwa muzyczna uczta. Najpierw tak jak już wspominałam na scenie zaprezentuje się częstochowski zespół Fabryka Kości. Przypomnijmy sobie ich utwór pod tytułem "Martwy za życia"


Jeśli chodzi o samą imprezę to odbędzie się ona w ramach trasy "RARITIES TOUR 2014". Koncert będzie się opierał na muzyce z ostatniej płyty "Rarities", na której to znalazły się niepublikowane, profesjonalnie zarejestrowane utwory z początków działalności grupy, oraz nagrania koncertowe z festiwalu w Jarocinie. Na koncercie nie zabranie na pewno takich utworów jak: "Zemsta", "Mocni ludzie" czy "Bez pamięci".
Przypomnijmy sobie zatem jeden z tak zwanych pewniaków koncertowych, czyli utwór "Zemsta":



Mam nadzieję, że poczuliście już klimat zbliżającego się dużymi krokami metalowego święta.
Dla wszystkich, którzy zaspali i dopiero teraz dowiedzieli się o tym koncercie mam dobrą wiadomość - w sprzedaży są jeszcze bilety. Można je nabyć między innymi w sklepie muzycznym Rock'n'Roll. 
Także odkurzajcie glany, wyciągajcie z szafy ramoneski i pakujcie tyłki na tą niezapomnianą podróż w czasie z zespołem KAT oraz chłopakami z Fabryki Kości.

poniedziałek, 17 marca 2014

The Kindred, bo powiedziałam STOP

Życie pędzi coraz szybszym tempem, a ja jakoś nie mogę nadążyć... Wszyscy wokół narzekają, że ich doba powinna trwać 48 godzin, no więc tylko dziś i tylko u mnie na blogu krzyczymy STOP!
A skoro już się zatrzymaliśmy to co powiecie na dawkę dobrej muzyki?
Od razu uprzedzam, że będzie mocno, głośno i konkretnie - bo tylko taka muzyka dziś wchodzi w grę :)
Nazwa zespołu może Wam nic nie powiedzieć, ale jak tylko przedstawię Wam skład to od razu poznacie tą grupę.
Dave Journeaux - wokal
Ben Davis - gitara, wokal
Steve Rennie - gitara. wokal
Eric Stone - bas, wokal
Matt Young - klawisze, wokal

Obecnie Panowie występują pod nazwą The Kindred, ale szerszemu gronu odbiorców znani mogą być pod nazwą Today I Caught The Plague. 
Patrząc na przeszłość tego składu, trochę trudno mi pisać o nich w kategoriach debiutu, ale cóż - tak się ich historia potoczyła, że 25 lutego pod nowym szyldem wydali debiutancki album "Life in Lucidity".
Może najpierw zobaczcie jak powstawała ta muzyczna propozycja a potem posłuchamy gotowego materiału.
https://www.youtube.com/watch?v=8DjVY3Dd_uc 
Panowie wypuścili niedawno teledysk promujący płytę do utworu "Everbound". Kiedy będziecie oglądać ten filmik przyjrzyjcie się dokładnie poszczególnym członkom zespołu. To nie jest typowy układ - szalejący frontman i statycznie grające tło.
Wiecie co mnie kupiło w tej kapeli? Oni żyją muzyką, którą grają!
Tu na twarzy każdego z chłopaków malują się emocje. Pierwszymi taktami utworu "Everbound" chłopaki budują klimat, pokazując, że nie zawsze muszą krzyczeć, że nie zawsze trzeba od razu mocno.
Wielu recenzentów określiło to jako popową wstawką, a ja w życiu się z tym nie zgodzę. Z zaciekawieniem czekałam co przyniesie druga część tego utworu i w ogóle się nie rozczarowałam.
Pełne zaangażowanie całej ekipy - chylę czoła i prezentuję :)
https://www.youtube.com/watch?v=8vM4AE9SdrM

Przesłuchując tą debiutancką płytę, natrafiam na utwór "Millennia" i nie mogę wyjść z podziwu. Niby chłopaki grają rocka progresywnego i tego się oczekuje biorąc ich krążek do ręki, ale oni dają nam więcej i więcej i więcej .... Rock i metal to tylko wyjściowe nurty, którymi chłopaki bawią się w najlepsze. Posłuchajcie tego utworu
https://www.youtube.com/watch?v=qNuUy6m4R7Y

Niestety dziś świat wirtualny jest przeciwko mnie i nie mogę wrzucić Wam żadnych filmików, ale mam nadzieję, że po linkach sami dojdziecie do całej płyty tej kapeli.
Ja dodaję ich muzykę do ulubionych i na pewno jeszcze nie raz do nich wrócę.
A tymczasem zmykam robić kolacyjkę i odpocząć przed kolejnym dniem.
Trzymajcie się cieplutko w ten wietrzny wieczór :)

sobota, 15 marca 2014

Greatest Hits w wydaniu Clock Machine

Dziwnie się zaczął dzisiejszy dzień. Nie dość, że pogoda totalnie się popsuła to jeszcze moi bliscy mają poważne problemy :( Wiem, że nie zawsze można zmienić bieg zdarzeń, ale mam nadzieje, że uda mi się pomóc.
Tak czy inaczej zapowiada się ciężki dzień, więc postanowiłam z rana zrobić wpis, żeby później nie dobić Was własnym kiepskim nastrojem ;)
Pamiętacie może mój pierwszy wywiad z zespołem Clock Machine? Wczoraj natrafiłam na najnowszy teledysk tej grupy, więc postanowiłam zerknąć co tam u nich słychać.
Od początku mojej znajomości z tym zespołem wiedziałam, że jeszcze nie raz o nich usłyszymy i proszę bardzo - właśnie wydali swoją płytę pod tytułem Greatest Hits. Tytuł dość przewrotny jak na płytę młodego zespołu, ale jak pewnie się domyślacie ma to swój ukryty cel ;)


Na wstępie wspomniałam Wam o teledysku, który ostatnio obejrzałam. Był to obraz do singla pochodzącego z płyty Greatest Hits pod tytułem "Bije dzwon". Zobaczcie:
https://www.youtube.com/watch?v=Th_e5wYIrl4
Na razie płytę zespołu Clock Machine można nabyć tylko drogą internetową przez iTunes https://itunes.apple.com/pl/album/greatest-hits/id823307961
Natomiast jeśli wolicie zostać posiadaczami tego krążka w wersji fizycznej to macie dwie opcje - albo iść na koncert zespołu Clock Machine i tam zakupić krążek być może nawet z autografami chłopaków, bądź też zaczekać do 1 kwietnia i skoczyć do Empiku.
Tak czy inaczej myślę, że warto sięgnąć po tą muzyczną propozycję, bo niebanalny wokal Igora, charyzma Kuby, specyficzne poczucie humoru Michała i spokój ducha Piotrka tworzą ekstremalną mieszankę wybuchową, która na długo zapadnie Wam w umysły :)
Trzymajcie się ciepło, a ja zmykam zbawiać świat ;)

piątek, 14 marca 2014

Wywiad z zespołem Turbo - część II

Zgodnie z zapowiedziom, dziś druga część wywiadu z zespołem Turbo.
Przypominam, że rozmowę przeprowadził mój redakcyjny kolega Kebab.
M.K.: Spróbujmy porównać promocję Waszych dwóch płyt "Strażnik Światła" i "Piąty Żywioł". 
Bogusz Rutkiewicz: Promocja jest dokładnie taka sama, natomiast ta płyta się trochę bardziej broni, ponieważ ona jest inna od strażnika i jest prostsza. "Strażnik Światła" jest takim dużym artystycznie osiągnięciem, natomiast ta płyta jest bardziej w cudzyszłowiu przebojowa. Więc mimo takiej samej nędznej reklamy płyty "Piąty Żywioł", ona odniosła większy sukces. Ja osobiście jak miałbym wybierać już po zakończeniu działalności zespołu, to na dzisiaj naszym największym osiągnięciem jest właśnie "Strażnik Światła", nie "Kawaleria Szatana", nie "Dorosłe Dzieci" tylko właśnie "Strażnik Światła". To jest nasze, jako muzyków, artystów największe osiągniecie i zawsze będę tej płyty bronił chyba, że zrobimy coś jeszcze bardziej wartościowego, ale było by ciężko. 
Wojciech Hoffman: Nie, nie było by ciężko tylko ...
W.H. i B.R. (jednocześnie): Czy jest sens.
M.K.:  W takim razie "Strażnik Światła" to największe osiągnięcie zespołu "Turbo"?
B.R.: Największym naszym osiągnięciem jest to, że ty tu dzisiaj z nami siedzisz; że rozmawiamy. Bo w tym momencie przychodzi trzecie pokolenie fanów.
W.H.: Ostatnio jak graliśmy to mnóstwo ludzi młodych przychodziło z winylami. Dziewczyna, która akurat była przy wywiadzie, popłakała się, obcałowała mnie i opowiedziała, że tata jej pokazał "Turbo" i jak mu powiedziała, że gramy to on do niej; "Idź oczywiście, zobacz na żywo".

Na nasze koncerty w 90% przychodzą właśnie takie dzieciaki, co podtrzymuje nas przy życiu, dodają nam młodości i wigoru. Nasi rówieśnicy nie chodzą koncerty bo to już są stare wapna, tak samo jak my, wolą posiedzieć przed telewizorem. A my mimo upływu czasu nadal gramy i to jest nasze największe osiągnięcie.
M.K.: A czy "Turbo" zdarzają/zdarzały się takie koncerty gdzie coś poszło nie tak, organizator nawalił z plakatami i na wasz koncert przychodzi zaledwie garstka osób?
B.R.:
My się generalnie nigdy nie nastawiamy, na to ile będzie osób, ponieważ my już ten rynek znamy na tyle, że wiemy, że można się wszystkiego spodziewać. Czasami rozmawiamy tam dwa dni, przed koncertem, z jakimś organizatorem który coś stęka, że kiepsko ze sprzedażą biletów, może byśmy zmienili warunki, a my przyjeżdżamy i się okazuję, że jest trzysta osób. Tak więc bardziej są w drugą stronę niespodzianki. My już naprawdę taką sinusoidę mieliśmy jeżeli chodzi o karierę. Byliśmy na dnie i na szczycie, jesteśmy zahartowani i oczekiwań zbyt wielkich nie mamy.
W.H.: Nigdy nie byliśmy na samym szczycie więc nie było z czego spadać.
B.R.: Natomiast mieliśmy takie czasy, swoje 5 minut gdzie grywało się trochę tłumnych koncertów, ale były też okresy gdzie i po pół roku nie graliśmy; nie było gdzie, nie było chętnych. Najważniejsze, żeby kapela to przeczekała, żeby zdawać sobie sprawę, że to minie. Przez to też dużo kapel się rozpada bo nie potrafią tego przeczekać. 
M.K.: Jakieś dwa lata temu, graliście tu u nas koncert charytatywny dla Igora Sikory, pod hasłem Heavy Sound Solution. Często zdarza wam się grać koncerty charytatywne ?
B.R.:
Widzieliśmy się niedawno z rodzicami Igora. Mówili, że Igorek już chodzi samodzielnie. A co do Twojego pytania to niestety nie możemy sobie pozwolić na zbyt wiele takich charytatywnych koncertów, bo zwyczajnie nas na nie nie stać.
W.H.: Jest dużo ludzi którzy by chcieli, żebyśmy jeździli na takie koncerty, no ale my musimy z czegoś żyć.
B.R.: Ja odbieram korespondencję zespołową i uwierz mi, że w tygodniu jest przynajmniej pięć próśb o takie koncerty. No i ja już niestety nauczyłem się mieć twardą skórę, że tak powiem i z zimną krwią odmawiać. Na początku było mi strasznie ciężko, czułem wyrzuty sumienia. No, ale niestety takie jest życie, nie możemy wszystkim dogodzić, bo nie stać nas na to.
M.K.: Chyba każdy artysta zanim sam zajął się muzyką miał swego idola na którym chciał się wzorować. Czy Turbo miało taki pierwowzór, dzięki któremu zaczęła się Wasza przygoda z muzyką?
B.R.:
Wiesz co, jak ja zacząłem grać to nie miałem żadnego idola, bo zacząłem grać zupełnie przez przypadek. 
Nigdy nie marzyłem o tym, żeby grać ... ale to temat na dłuższą rozmowę rozmowę, a czas nas goni ;) 
Prawda jest taka, że założyliśmy zespół żeby w internacie, gdzie mieszkaliśmy móc robić próby na salce, która jest w skrzydle niedaleko pokoju dziewczyn (śmiech). Było nas pięciu: dwóch robiło hałas, a trzech w tym czasie siedziało u dziewczyn :). Później przyszedł taki moment gdzie dyrektor powiedział: "no panowie dzień kobiet się zbliża". I trzeba było szybko zacząć robić jakiś repertuar. Tak się moje granie zaczęło. Idoli nie miałem, natomiast zawsze podobał mi się "Deep Purple", muzyka typu hardrock jako młodemu chłopakowi, ciężki rock typu "Black Sabbath", Zeppelini mniej, "Pink Floyd. Miałem ulubione kapele, natomiast idoli jako instrumentalistów nie miałem.
W.H.:
Ja miałem, jestem 10 lat starszy od Bogusza więc jakby dorastałem w epoce Beatles'ów, "Rolling Stones" no i przede wszystkim "Czerwonych Gitar", bo to było polskie, śpiewane dla nas, do ówczesnych dzieciaków. Krzysiek Klenczon był takim pierwszym rockman'em. Potem jak przyszła właśnie ta era hardrocka, czyli początek lat 70-tych to tak jak Bogusz też mówił "Deep Purple" to jest absolutny numer jeden na świecie i Ritchie Blackmore to jest... . Klenczon, Deep Purple i Blackmoor nawet gdyby byli, albo nawet i są jacyś lepsi od nich, to dla mnie nie ma to żadnego znaczenia bo dla mnie oni są na samej górze i zawsze tam będą. Tak więc to są moi najwięksi, absolutnie najwięksi idole. 
M.K.: Czyli można z czystym sumieniem powiedzieć, że to wszystko zaczęło się dzięki "Czerwonym Gitarom".
W.H.:
Oczywiście, jak najbardziej, nie wstydzę się tego. Nawet teraz robię taki projekt "Klenczon Projekt" w którym będziemy grać piosenki Klenczona w aranżacjach beatlesowsko-hendrixsowskich. Bo Krzysiek Klenczon pod koniec lat 60-tych usłyszał Hendrixa, a ponieważ byl rockman'em z krwi i kości to w tamtym kierunku chciał iść. Chciał grać inną muzykę, już nie takie sialalalki tylko wiesz takie dopie*dolenie. Ale to już jest inna historia.
M.K: W takim razie nie pozostało mi nic innego jak życzyć wam udanego koncertu i podziękować bardzo za wywiad.
 
W.H.: Dzięki.
 

 

czwartek, 13 marca 2014

Radio Revolta Festival edycja VII

Witam w ten jakże piękny i słoneczny dzień :)
Pozwólcie, że dziś zaproszę Was na naprawdę świetnie zapowiadającą się imprezę.
Zacznę od osoby Pawła Mielczarka, którego większość osób kojarzy z funkcji managera zespołów Eskalacja i Fabryka Kości. Jednak może nie wszyscy wiedzą, że Paweł jest również prezenterem Radia Revolta. W tym internetowym radiu można posłuchać muzyki z kręgu rocka, hard rocka i metalu. Rozgłośnia ta jest o tyle wyjątkowa, że na jego antenie możecie usłyszeć utwory zespołów młodych, zaczynających dopiero swoją muzyczną przygodę.
I właśnie od Pawła Mielczarka dostałam informacje o zbliżającym się Radio Revolta Festival edycja VII, który odbędzie się 6-go kwietnia 2014 roku.


W tym roku Festival odbędzie się w muzycznym klubie MOCART w Toruniu. A kogo będziemy mogli zobaczyć i usłyszeć na scenie?

LITVINTROLL:
Zespół został założony w 2005 roku w Mińsku na Białorusi, z początku jako zespół folkowy grający tradycyjną muzykę białoruską, w nowoczesnych aranżacjach i z użyciem tradycyjnych instrumentów. Od momentu założenia zespół zagrał na wielu festiwalach muzyki folkowej na Białorusi. W 2009 roku Litvintroll wydał płytę „Rock’n’Troll”. Wydawnictwo odniosło pewien sukces na rynku krajowym i otrzymało bardzo pozytywny odzew z zagranicy. Po bardzo długiej trasie zespół rozpoczął nagrywanie kolejnej płyty, tym razem pod tytułem „Czornaja Panna”. Nowy album przyniósł znacznie cięższe brzmienie, z wyraźnymi wpływami doom metalowymi. Premiera została wyznaczona na jesień 2012, ale niestety nie doszło do niej. 2 września 2012, na kilka dni przed ukończeniem prac nad albumem, wydarzyła się tragedia. W trakcie koncertu w Homlu, na Białorusi, basista Aleks Klimczanka zmarł na scenie w wyniku porażenia prądem. Wstrząśnięci muzycy nosili się nawet z rozwiązaniem zespołu, lecz pół roku później Litvintroll wznowił działalność. Płyta „Czornaja Panna” został wydany przez Sound Age Productions 15 kwietnia 2013. Krążek jest poświęcony pamięci Aleksa Klimczanki.
https://www.facebook.com/Litvintroll

SACRO:
Argentyńska kapela grająca gothic/black metal. Kapela istnieje od 2005 i na swoim koncie ma 5 albumów. Najnowszy album "La nueva orden" miał swoją premierę w sierpniu 2013r.Liderem kapeli jest Andy Martinez-kompozytor,wokalista i klawiszowiec-autor muzyki i tekstów.
https://www.facebook.com/SACROBANDA?fref=ts 

EXPLOZER:
Explozer powstał na zgliszczach zespołu Blitzkrieg, gdy do gitarzystów Krzysztofa 'Siury' Siurnickiego i Włodka Mańkowskiego w 2011 roku dołączył perkusista Krzysztof 'Mały' Jankowski oraz basista Mariusz 'Maryjo' Szulist. W marcu 2013 roku miejsce basisty zajął Marek 'Bocian' Gańko, który idealnie wpasował się w szeregi Explozera. Obecny dorobek zespołu to nagrane dwa krążki "Rozkurwiel" (2011) i "Zdrada Nieba" (2013), klip do utworu "Święta wojna" oraz kilkadziesiąt mniejszych i większych koncertów w Polsce.
https://www.facebook.com/pages/EXPLOZER/182476945174440 

INFERNAL DEATH:
Zespół powstał w maju 1991 roku. Wtedy to właśnie gitarzysta Czarny, perkusista Charles, wokalista Sponsor i basista Szczur. Po niemal rocznym wspólnym graniu postanawiają powołać do życia nowy twór o tej właśnie nazwie.
Zespół jeszcze tego samego roku, w grudniu nagrywa swoje pierwsze demo „Twilight Tales”.
Kolejne dwa lata działalności zespołu zapowiadały ciekawą przyszłość... Kaseta „TT” rozchodziła się znakomicie. Zespół udzielił setek wywiadów w krajowych i zagranicznych fanzinach, zagrał dziesiątki koncertów w kraju z takimi zespołami jak PANDEMONIUM, BETRAYER, SADNESS, TEMPERANCE, KRABATHOR, MORDOR, TENEBRIS, NECROLATRY i wiele innych. Niestety w tym momencie następuje rozłam. Nieporozumienia między członkami zespołu doprowadziły do zmian w składzie, oraz zmiany nazwy na MISCARRIAGE. To okazało się początkiem końca zespołu. Miejsce Szczura zajmuje nowy gitarzysta RaV, a po kilku tygodniach wraca do zespołu Sponsor. Zespół nagrywa promo tape „Mad Crusade” i gra koncerty. Nie trwa to jednak długo, gdyż tarcia trwają niestety dalej. Efektem tego jest zmiana na pozycji perkusisty. Miejsce Charles'a zajmuje Paweł Stępień. Paweł nie adaptuje się jednak w zespole i MISCARRIAGE przestaje grać. Jeszcze w marcu 1994 roku nagrana zostaje kaseta „Lost in depts of Time” , ale już bez udziału RaV’a, z Pawłem za bębnami.
Sesja kończy się całkowitym rozpadem zespołu.
Sponsor namawia jeszcze do powrotu Charlsa i RaV’a i zespół wzmocniony nowymi muzykami w osobach gitarzysty Młodego i basisty Grubego koncertuje do końca 1995 roku ale to już było trochę na siłę i bez wystarczającego zaangażowania. Zespół przestał istnieć.
Przez te wszystkie lata milczenia pojawiał się temat powrotu jednak dopiero w 2009 roku Sponsor i RaV przekonują Charlesa i Czarnego do wskrzeszenia zespołu. Do kapeli dołącza młody perkusista wypatrzony w miejscowym zespole TUMOUR OF SOUL Bogacz.
W grudniu 2009 INFERNAL DEATH zagrało swój reaktywacyjny koncert. Rok 2010 to tworzenie nowego materiału i sesja nagraniowa pierwszej płyty. Wracają jednak demony z przeszłości i sesję nagraniową dokończył już nowy gitarzysta Cymer udzielający się także w piotrkowskiej formacji DISSEMINATE, zastępując skonfliktowanego z resztą zespołu Czarnego.
Zespół zagrał kilka koncertów, dokończył sesję płyty i podpisał kontrakt z niezależnym labelem "Wydawnictwo Muzyczne PSYCHO" i wreszcie po latach oczekiwań w lipcu 2012 roku oddaje w Wasze ręce produkt o tytule „GNIEW”.
W lutym 2013 r. zespół opuszcza Cymer. Jednak wakat na pozycji gitarzysty trwał jedynie do kwietnia tego roku kiedy to skład zasila Sacza.
Obecnie I.D. koncertuje i tworzy materiał na nową płytę.

https://www.facebook.com/infernal.death.band 

ETERNITY: 
Eternity powstało w 2012 roku, z inicjatywy Daniela, Mateusza i Wojtka. W 2013 roku do zespołu dołączają gitarzysta basowy i solowy. Grają cięzki rock, robiąc krok w strone metalowego grania. 
https://www.facebook.com/pages/Eternity/447335955357759?fref=ts 
http://www.reverbnation.com/eternityosiek 

Poprzednie edycje tej cyklicznej imprezy zebrały bardzo pozytywne recenzje przybyłych na imprezy widzów, co daje chyba najlepsze rekomendacje do odwiedzenia Festivalu w tym roku.
Dla przypomnienia podaje informacje techniczne:
Miejsce imprezy - Klub muzyczny MOCART Toruń
Data - 6.kwietnia.2014, godzina 18:00
Wstęp - 15 zł.

Dodatkowe wieści od organizatorów donoszą iż do każdego biletu dołączony będzie upominek od Radia Revolta. Poza tym przewidziano liczne atrakcje w postaci konkursów dla uczestników imprezy, w których nagrodami będą radiowe gadżety. 
Chyba już dłużej nie trzeba zachęcać - pakujcie tobołki i ruszajcie tłumnie na to muzyczne wydarzenie. 

Wywiad z zespołem Turbo - część I

Dziś mam dla Was niespodziankę :)
Jak zapewne wiecie Sober Rock Canal to nie tylko blog, ale cały portal muzyczny, w którym pracuje kilkoro redaktorów muzycznych.
Jeden z nich dokładnie Kebab miał przyjemność specjalnie dla Sober Rock Canal przeprowadzić wywiad z zespołem Turbo.
Nie pozostaje mi więc nic innego jak tylko zapowiedzieć; przed Wami i specjalnie dla Was relacja z rozmowy z zespołem Turbo.
"Przychodzi trzecie pokolenie fanów" - Wojciech Hoffman i Bogusz Rutowicz
Mateusz Kiebduj: Dzisiejszy koncert jest przede wszystkim spowodowany wydaniem waszej najnowszej płyty "Piąty Żywioł", to jest wasza druga trasa koncertowa mająca na celu promowanie waszej płyty?
Bogusz Rutkiewicz: Wiesz co, to jest taki bardziej drugi ciąg tej trasy koncertowej. Ponieważ zaczęliśmy na początku grudnia, później wiadomo okres przed świąteczny nie sprzyjał, styczeń no to trzeba było się po sylwestrze ogarnąć i na spokojnie poszykować dalsze terminy, także w trasę ruszamy tak naprawdę dopiero za tydzień. Wczoraj i dzisiaj gramy takie koncerty weekendowe, a tą stricte trasę zaczynamy dopiero za tydzień.
M.K.: Dużo jeszcze pracy przed Wami związanych z promocją waszej płyty?
Wojciech Hoffman: To zależy jak długo jeszcze będziemy żyć (śmiech). Nie no myślę, że do końca roku, tak naprawdę to do następnej płyty grasz trasę promującą płytę.
M.K: Na początku roku Tomek zaczął nagrywać płytę "Piąty Żywioł" w wersji angielskiej, kiedy będziemy mogli usłyszeć efekty jego pracy?
B.R.: U nas już można, mamy egzemplarze fizycznie w rękach, wczoraj dostaliśmy. Także już za tydzień na koncertach, na które będziemy jechać tę płytę będzie można kupić. 
W.H.: Z tego co się orientuje płytę tą można będzie kupić w sklepach już od 13-go marca.
M.K.: A czy w związku z tą płytą planujecie jakieś trasy koncertowe za granicą, jakieś prace związane z ukazaniem się waszej płyty na zachodzie?
W.H.:  W tym roku jeszcze nie, to wymaga trochę pracy, ale planujemy wyjazd do Szwecji na kilka koncertów.
B.R.:  Natomiast za granicą trasy koncertowej nie  planujemy, bo umówmy się, żeby tam zagrać tak jak normalnie gramy w Polsce to potrzeba laty ciężkiej pracy promocyjnej. Jeżdżenia jako jakiś tam supporcik przed kimś tam, czy coś takiego. My mieliśmy taką szansę 30 lat temu, ale ze względu na różne rzeczy nie wyszło.
W.H.: To znaczy zobaczymy, jeśli te festiwale w Szwecji wyjdą i ludzie będą zainteresowani to na pewno jakieś koncerty będziemy tam grać. Natomiast kariery takiej wielkiej nie zrobimy, typu "Behemoth" bo jesteśmy, że tak powiem starsi panowie dwaj i nie sądzę, żeby ktokolwiek chciał zainwestować w takich staruchów, mając młodzież pod ręką. Nie mniej jednak ponieważ "Turbo" wydało jakieś płyty na zachodzie kiedyś i coś jeszcze pozostało z tamtych lat w świadomości tamtych ludzi i myślę, że udało by się wiesz ... jakieś koncerty jeszcze pograć.
M.K.: Jako, że macie już dosyć duże doświadczenie , jeżeli chodzi o polską scenę muzyczną i mogąc porównać lata 80-te, 90-te, a to co mamy teraz. To czy waszym zdaniem to są dobre czasy dla młodych, utalentowanych zespołów rockowych na to, aby mogły coś osiągnąć?
W.H.: Młodzież nie ma teraz żadnych szans, młodzież jest przegrana na starcie jeżeli chodzi o muzykę rockową. Nie ma żadnej szansy zaistnienia, ponieważ perfidnie jacyś debile w postaci redaktorów radiowych, wytwórni płytowych, blokują muzykę rockową na to aby mogła coś osiągnąć.
M.K.: Każdy odłam muzyki rockowej?
W.H.: Tak, ponieważ młodzieżą rockową nie można sterować, ludzie którzy kochają rocka nie są do sterowania.Oni się nie dadzą tak jak te głupie panienki w telewizji, czy jacyś faceci, którzy nie pozwalają malować. Tu chodzi o to, że w muzykę wkradły się korporacje, w tej chwili muzyka to jest biznes. Oni wszyscy chcą wyciągnąć jak najwięcej pieniędzy. Oni wszyscy chcą wyciągnąć pieniądze, z jak największej ilości głupiej młodzieży której się wydaje, że robią karierę. 
M.K.: Ale, czy nie o to właśnie chodzi w muzyce rockowej, żeby być wolnym, żeby nie pozwolić sobą sterować?
W.H.: Tak, do pewnego momentu, są wolni i szczęśliwi, potem sfrustrowani i niezadowoleni. 
B.R.: Jak to powiedział poeta " z młodych gniewnych, powstaną starzy wku*wieni. Tak niestety jest, bo żeby być wolnym trzeba być niezależnym i bogatym, młodemu człowiekowi się wydaje, że jest wolny. On jest wolny do momentu jak rodzice za niego płacą za prąd, bo mama płaci za naukę. Do momentu aż nie znajdzie pracy to wtedy jest wolny, ale wiesz wtedy można mówić o jakiejś pseudo wolności. Jeżeli chodzi strictę o muzykę to muzycy rockowi nie będą wolni bo oni muszą ...
W.H.: Zapie*dalać do pracy!
B.R.: No krótko mówiąc. My mamy to szczęście, że my nie musimy, ale i tak nie opływamy w kokosy.
W.H.: Ani opakowania do kokosów (śmiech). 
B.R.: My balansujemy na opłacalności tego wszystkiego. Więc skoro taka kapela jak my ledwo buja się na powierzchni tego g*wna, to młoda kapela no niestety nie ma szans zajmować się tylko muzyką. A żeby być w tym dobrym trzeba się niestety trochę tym zajmować.
M.K: Lata 80-te były lepsze pod tym względem ?
 
B.R.: No tak, bo wiesz media dostały zielone światło na tą muzykę. Były problemy w kraju to odciągnijmy młodzież od tych problemów, niech się oni wyszaleją na tych koncertach. Niech sobie puszczają ci redaktorzy tą muzykę rockową, niech młodzież sobie chodzi na te koncerty i tam niech po prostu ta dzicz się wyszaleję, a nie na ulicy. To wszystko było na tej zasadzie i dlatego było zielone światło. Później zaczęły się te transformacje i zaczął się showbiznes. 
W.H.: Szczołbiznes.
B.R.: W momencie kiedy zaczął się showbiznes skończyła się muzyka. Bo dzisiaj kapele typu "Pink Floyd" gdyby powstały gdzieś u nas w garażu to nikt by o nich nie usłyszał, bo teraz nie ma szans na taką muzykę. A ja pamiętam za moich czasów słuchało się wszystkiego co było dobre i nie mówię tylko o muzyce rockowej, nawet muzyka pop-owa była dziesięć razy lepsza. Jak posłuchasz sobie "Abby" tych aranży, tych harmonii to jednym palcem zabija te g*wniane, plastikowe dzisiejsze produkcję, nawet zachodnich miast. 

M.K: Ale przecież cały czas są, jeszcze kapele rockowe, z lat 80-tych, 90-tych które grają do dzisiaj.
B.R.: W tej chwili ze starych kapel gra: "Kat", "TSA", "Acid Drinkers", my, "Vader" i "Behemoth" no i jeszcze "Coma"
W.H.: wszystkie kapele z lat 90-tych zostały rozmiękczone. "Hey", zobacz co teraz grają, "Ira", "Wilki". Albo "Bracia" zobacz sam, pierwsza płyta za*bista, teraz ...
B.R.: No niestety jeśli chcesz przetrwać musisz być w mediach, a żeby być w mediach musisz popychać pierdoły, a że my nigdy pierdół nie graliśmy przez te 30 lat to ...
W.H.: Czasami się zastanawiamy ...
M.K: Czy było warto ?W.H: Tak czy nie trzeba było przedtem pierdoły grać i teraz byśmy mieli święty spokój byśmy sobie żyli jak "Lady Pank".
M.K: No ale przecież mieliście taki okres kiedy stawaliście przed tym wyborem, czy takich pierdół nie popychać.
W.H.:
Okres "błędów i wypaczeń".
B.R.: To było parę miesięcy i my świadomie z tego zrezygnowaliśmy, wiesz co nie byliśmy wtedy na tyle wyrachowani, żeby się tego trzymać.
W.H.: Inna muzyka nam w duszy grała.
M.K: Żałujecie, tej decyzji, przecież dzięki temu, przez te wszystkie lata pozostali ci prawdziwi, wierni fani waszej muzyki.
 
B.R.: Patrząc na to, z punktu widzenia muzyka, artysty to oczywiście nie żałujemy, patrząc z punktu widzenia człowieka stojącego nad grobem, który boryka się z codziennością to takie myśli po głowie chodzą.
W.H.: U nas jest tylko jeden, jedyny problem, gdyby ten problem został rozwiązany to na nasze koncerty przychodziło by przynajmniej 1000 osób na każdy koncert. To są media, nas nie ma w mediach, bo my gramy taki heavy metal ludyczny, ja to nazywam czasami nawet metalo-polo, bo muzyka heavy metalowa to jest prosta muzyka, ma prosty przekaz, proste teksty, jest bardzo melodyjna, to są proste riffy, to wszystko służy do zabawy a ludzie lubią się bawić. Tylko po prostu wszystkie rozgłośnie z uporem maniaka puszczają tylko "Dorosłe Dzieci" i w momencie jak płyta wyjdzie to coś tam puszczą, ale generalnie od razu maja nas tak. ( Wojtek Hoffman krzyżuje ręce w geście : "Takiego wała ")
B.R: Po prostu teraz trzeba płacić mediom za puszczanie utworów. 

Jeśli chcecie przeczytać część dalszą tego wywiadu zapraszam już w piątek :) 

środa, 12 marca 2014

Twin Head Tom - pierwsza próba

Witajcie kochani czytelnicy w ten jakże wczesny wieczór ;)
Cóż znów muszę zacząć od przeprosin i tłumaczenia. Nie było mnie na blogu przez kilka dni, bo postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę ...
Pisałam Wam kilka dni temu o zespole Twin Head Tom, w którego składzie mam przyjemność się znajdować i właśnie przed chwilą wróciliśmy z pierwszej oficjalnej próby. I może tak niecodziennie zacznę od wniosków końcowych, które brzmią - ciężka praca przede mną.
Wprawdzie mam jeszcze chaos w głowie spowodowany emocjami związanymi z tą próbą, ale postaram się z Wami podzielić wieściami z obozu Twin Head Tom.
Przyznaję się bez bicia, że byłam tak zestresowana, że nie wiedziałam nawet jak się nazywam, a co dopiero co mam grać :) Ale powiem Wam, że kiedy udało nam się odegrać razem dłuższy fragment kawałka nad którym pracujemy to poczułam taką niesamowitą radość, że ciężko to opisać. Byłam częścią tej muzyki; czułam ją całą sobą i wiedziałam, że jestem odpowiedzialna za to jaki finalny produkt zostanie pokazany publiczności. Taka odpowiedzialność bardzo zobowiązuje, w związku z tym postanowiłam dać z siebie 150 % mocy.
Wielu naprawdę dobrych basistów chciałoby pracować z takimi muzykami jak Maciek, Bogdan, Jackson, czy Bartek, a ja mam taką szansę już na starcie, więc postaram się jej nie zmarnować :)
A jeśli chodzi o całokształt działań zespołowych to powiem Wam w tajemnicy, że klimat rodzi się niebanalny i nieokreślony. Sam fakt takiego nagromadzenia gitar oraz dwóch pełnych zestawów perkusyjnych w jednym zespole budzi zdumienie. Do tego dochodzi fakt, że w małym pomieszczeniu spotkali się ludzie z zupełnie innymi charakterami, sposobami na życie i możliwościami, ale jest jeden wspólny mianownik - wszyscy chcemy koncertować, pokazywać światu swoją muzykę i docelowo wiązać z tym swoją przyszłość. Jest profesjonalnie i konkretnie - przez co w pełni możemy się skupić na graniu. Obecnie wszystko jest  w fazie początkowej, ale kolejne próby umówione, zadania domowe przydzielone, więc maszyna została uruchomiona.
Wam pozostaje śledzić poczynanie Twin Head Tom'a i cierpliwe czekanie na koncertowe granie. A jeśli zastanawiacie się dalej czego możecie się po nas spodziewać to spójrzcie na poniższą fotografię.


Pozdrawiam Was serdecznie i życzę spokojnej nocy :)

sobota, 8 marca 2014

Muzyczna lekcja historii

Wczorajszy wieczór spędziliśmy z mężem i znajomymi na koncercie zespołu Percival i dziś pozwólcie, że zdam Wam z tego relacje.
Może zacznę od tego, że poszłam na ten koncert z czystej ciekawości.
Dotychczas znałam mocniejszy projekt tej ekipy, czyli Percival Schuttenbach, a tu zapowiadało się spokojne akustyczne granie.
Kiedy weszliśmy do Teatru From Poland i spojrzeliśmy na scenę naszym oczom ukazał się iście średniowieczny obraz. Siedziska obłożone skórami zwierząt, dekoracje nawiązujące do słowiańskich obrzędów ludowych tworzyły niesamowicie tajemniczy klimat. Po kilkunastu minutach oczekiwania na scenie pojawili się muzycy ubrani oczywiście w pasujące do klimatu stroje staro słowiańskie. Kolejną rzeczą, na którą nie sposób było zwrócić uwagi to instrumenty będące rekonstrukcją lub repliką instrumentów, które istniały we wczesnym średniowieczu.
Wszystko to co ukazało się naszym oczom było niczym w porównaniu z tym co usłyszeliśmy :)
Od pierwszych dźwięków dobiegających do moich uszu przenosiłam się w zupełnie inne światy. Echa minionych epok dosłownie wirowały nam nad głowami unosząc się z każdym dźwiękiem. Instrumenty typu saz, lira bizantyjska, bęben z koziej skóry brzmiały surowo i pierwotnie. Uwierzcie mi, że to było niesamowite przeżycie.
Żeby moje słowa nabrały mocy posłuchajcie jednego z utworów, które wczoraj miałam okazję usłyszeć na żywo: Percival "Slava" - Lazare https://www.youtube.com/watch?v=fss8oTimjoQ&list=PLx6XHEs_em-DDtdt8vBzD2QLqbS3c6TiN


Na wczorajszym koncercie mieliśmy przyjemność odsłuchać utworów nie tylko z promowanej płyty Percival "Slava Pieśni Słowian Południowych" , ale również z nadchodzącego krążka "Slava - Pieśni Słowian Wschodnich".
Tematyka prezentowanej muzyki była bardzo uniwersalna: miłość, praca, natura, wojna, walki, oraz biesiadowanie. Powodowało to że pod sceną bawili się ludzie w bardzo różnym wieku. Zresztą cały koncert był dedykowany obecnemu na sali ojcu Mikołaja Rybackiego - jednego z muzyków. Natomiast pod samą sceną skakali, klaskali i dobrze bawili się młodzi fani zespołu. Zobaczcie zdjęcie, które muzycy po koncercie zrobili sobie z grupką fanów:

Fotografia: Zbyszek Milka
 Warto też wspomnieć o pewnym zdawało by się malutkim aczkolwiek znaczącym szczególe - muzycy podczas całego koncertu uśmiechali się. Widać było, że to co robią sprawia im niesamowitą przyjemność. A jak dobrze wiecie jeśli muzycy emanują pozytywną energią bardzo szybko przenosi się to na publiczność i dokładnie tak było i tym razem.
Już dawno nie byłam na koncercie którego muzyka tak perfekcyjnie jednoczyła zgromadzoną publiczność z muzykami.
Mam nadzieję, że rozbudziłam Waszą ciekawość tego projektu i jeśli tylko będziecie mieli okazję to wybierzecie się na ich koncert.
Na zakończenie jeszcze jeden utwór z wczorajszego koncertu: "Naranca" https://www.youtube.com/watch?v=u_9SWfcp2wY&list=PLx6XHEs_em-DDtdt8vBzD2QLqbS3c6TiN


No to zostawiam Was z tą niesamowitą "średniowieczną ekipą" i zmykam na obiadek z mężem :) Potem czeka mnie ciężka praca z basem, ale w końcu to moja pasja ;)