poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Wycieczka na południe z Brytyjczykami

Dziś zacznę od podziękowań dla wszystkich, którzy mimo mojej dłuższej nieobecności na blogu nadal tu zaglądają. Dziękuję Wam za maile z sugestiami, podpowiedziami i miłymi słowami. A skoro są ludzie, którzy czytają to nie pozostaje mi nic innego jak pisać, mimo totalnego zmęczenia, które mi ostatnio ciągle towarzyszy.
Jutro przede mną kolejny sprawdzian z życia, więc pozwólcie, że popłyniemy z prądem i niech poniesie nas południowy blues rock w wykonaniu Brytyjczyków ;)
Zespół zowie się The Temperance Movement, a brzmi dokładnie tak:
https://www.youtube.com/watch?v=ZtAZTgaog9o


Chłopaki założyli ten skład w 2011 roku i już po dwóch latach udało im się wydać płytę, która nie mogła umknąć mojej uwadze. Muzyka, którą znajdziemy na tej płycie działa trochę jak terapia u psychologa. Nie do końca rozumiem dlaczego, ale każdy dźwięk trafia prosto w serce i sprawia, że chce się ich słuchać znów i znów...
A co o tej płycie mówi wokalista?
"The Temperance Movement’ to opowieść o przyjaźni, dobrych wspomnieniach i odkupieniu, zagubieniu i odnajdywaniu nowej drogi".
Nie mogę się nie zgodzić z jego słowami, zwłaszcza kiedy odsłuchuje kawałek: "Lovers and Fighters"
https://www.youtube.com/watch?v=BYaR3YTOqd0


I odpłynęłam totalnie z tą muzyką.
Trochę przekornie napisałam na wstępie, że proponuję muzykę "południa" graną przez Brytyjczyków, ale to jest jeden z ich największych atutów. Mogliby iść na "łatwiznę" i tak jak większość zespołów z Wielkiej Brytanii zająć się graniem indie, naśladując "wielkich". Oni jednak trochę na przekór własnej nazwie postanowili iść na całość i spróbować czegoś innego. A wyszło im to genialnie.
W ramach nastawiania się pozytywnie do jutrzejszych wydarzeń zostawiam Was z kawałkiem, który powinno się słuchać siedząc w pędzącym donikąd samochodzie ;) "Be Lucky"
https://www.youtube.com/watch?v=9THdF-TPOMw


Mam nadzieje, że podróż na południe zrelaksowała Was i dodała sił na cały nadchodzący tydzień.
Trzymajcie się cieplutko :)

środa, 23 kwietnia 2014

Nie ma to jak muzykalnie zdolna rodzina - KONGOS

Cały dzień boli mnie głowa i naprawdę mam już dość. Jakoś musiałam przeżyć osiem godzin w pracy, więc załóżmy, że teraz będzie już lepiej :)
Szczerze pisząc myślałam, że nie dam rady dzisiaj zrobić wpisu, ale okazuje się, że dosłownie muszę. Muszę, bo nasz znajomy podesłał namiary na zespół, który mnie zauroczył swoją muzyką. A jeśli coś mnie zachwyca koniecznie muszę się tym z Wami podzielić.
Co powiecie na południowoafrykański zespół grający rock alternatywny?
Dziś słyszałam ich muzykę po raz pierwszy, ale na pewno nie ostatni, więc pozwólcie, że przedstawię zespół KONGOS.
Kongos tworzą czterej bracia Dylan, Daniel, Jesse, Johnny synowie artysty Johna Kongosa, mającego na koncie miliony sprzedanych płyt i niezliczoną ilość hitów. A jak brzmi ta muzykalna rodzinka?
https://www.youtube.com/watch?v=l1mMPpFHr9I


No i co Wy na to?
Kurde takich ludzi mi w Polsce brakuje. Bawią się świetnie, cieszą się muzyką, nie znają żadnych ograniczeń i są genialni.
A zauważyliście w jak delikatny i nienachalny sposób chłopaki przemycają do swojej rockowej muzyki afrykańskie instrumentarium?
Zwróćcie uwagę jak pracują bębny w tym utworze
https://www.youtube.com/watch?v=zWqh6BOgOaY


Wyobraźcie sobie, że chłopaki wydali swoją drugą płytę w 2012 roku, a dopiero teraz czyli dwa lata później, Europa gotowa jest na ich muzykę.
Nikt nie zapowiadał im spektakularnego sukcesu, a mimo to wydali jedną z najciekawszych płyt indie-rockowych ostatnich lat. A utwór "Come With Me Now" został wykorzystany w trailerze do francuskiego filmu "Holy Motors".
Skoro całe Stany Zjednoczone zachwycają się tym utworem, a usłyszeć go można w większości tamtejszych rozgłośni radiowych to i my skorzystajmy z okazji i posłuchajmy utworu "Come With Me Now"
https://www.youtube.com/watch?v=hCfqclskzic


No i na zakończenie zrobiło się jakoś tak południowo ;)
Chyba już dłużej nie muszę Was przekonywać do kupienia albumu zespołu Kongos, a przynajmniej do "przyjrzenia się" im bliżej.
Na tym kończę dzisiejszy wpis i chyba padnę sobie na twarz ;)
Trzymajcie się ciepło :)

wtorek, 22 kwietnia 2014

Luxtorpeda w nowej odsłonie płytowej

Za oknami piękna wiosenna pogoda, wiec i ja mam dla Was bardzo przyjemny wpis. Spróbuje przekonać wszystkich niezdecydowanych oraz tych, którzy dla zasady narzekają na polską muzykę rockową, że mamy zespoły, z których możemy być dumni.
Jednym z nich jest zespół Luxtorpeda, który właśnie wydał swój nowy album o jakże krótkim tytule: "A morał tej historii mógłby być taki, mimo że cukrowe, to jednak buraki".
Przyznaje się bez bicia, że mimo iż uwielbiam muzykę Litzy i jego załogi to trochę zmartwił mnie tytuł ich nowego "dziecka". Jednak mając w pamięci wrzucony do sieci w marcu
teledysk do singla "Mambałaga" starałam się nie nastawiać negatywnie. Na początek przypomnijmy sobie ten utwór:
https://www.youtube.com/watch?v=f29-sXZwl7I


Jeśli miałabym kilkoma słowami opisać najnowszy krążek Luxtorpedy to napisałabym, że mamy do czynienia z muzyką zespołu świadomego. Chłopaki świadomi są swoich możliwości i to nie tylko jeśli chodzi o talenty ale i sprzęt którym dysponują. Wykorzystują wszystko czym dysponują dosłownie w stu procentach.
Najlepszym dowodem potwierdzającym moje słowa jest utwór "Ostatni" przekornie otwierający całą płytę.
https://www.youtube.com/watch?v=7ArPIzZe9H8


Kawałek ten jest genialną zabawą muzyczną gdzie Panowie zwalniają, przyspieszają, krzyczą, śpiewają melodyjnie, ale całość utrzymują w mocnych rockowych ramach. Tu nie ma miejsca na chłopięcą niepewną muzykę. Jest mocno i energicznie z mocno refleksyjnym tekstem. No bo któż z nas nie chciałby być kimś więcej niż kolejnym numerem pesel ...
Przesłuchuję album "A morał tej historii mógłby być taki, mimo że cukrowe, to jednak buraki" i nagle w głośnikach słyszę utwór w którym bas dosłownie "kopie dupe". Więc nie mogę zrobić nic innego jak tylko wrzucić Wam ten genialny kawałek "Nieobecny nieznajomy" i przy okazji proponuję podkręcić basy bo warto ;)
https://www.youtube.com/watch?v=2QFMLaLU5do


Kochane moje rockowe stworki KONIECZNIE musicie mieć ten krążek w swojej kolekcji. Brawa dla Luxtorpedy za naprawdę kawał dobrej roboty.

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Będzie się działo koncertowo.

Wiem, wiem, powinnam się wstydzić. Obiecuję, że będę pisała częściej, a tu zdarzają mi się coraz dłuższe przerwy.
Niestety natłok pracy i spraw do załatwienia na tak zwane "wczoraj" sprawiają, że wieczorami zasypiam zaraz "po dobranocce" ;)
Dziś natomiast dla odmiany wróciłam po nocce z pracy, wyspałam się i wyruszyliśmy z mężem na około 12 kilometrowy spacer. I to jest właśnie to czego było mi trzeba, dużo ruchu na świeżym powietrzu. Teraz mogę pozytywnie nastawiona do świata i ludzi zacząć dzisiejszy wpis.
Często zdarzało mi się narzekać na miasto w którym mieszkam czyli Częstochowę - że nic się nie dzieje, że nuda, że jak już nawet organizują jakąś imprezę to zapraszają np. Lombard, albo inne popo polo. Ale ostatnio muszę przyznać, że wszystko zaczyna się zmieniać. I to do tego stopnia, że nie mogę nadążyć za wszystkimi organizowanymi w Częstochowie imprezami. Na szczęście mam moich redakcyjnych Sober Rockowych kolegów i koleżanki, dzięki którym mogę być niejako w wielu miejscach jednocześnie :)
Tydzień który właśnie się rozpoczął obfitować będzie w koncerty, na których po prostu nie może Was zabraknąć.
Zacznijmy od imprezy odbywającej się w ramach konkursu Life on Stage.
Przed trzema częstochowskimi kapelami pojawiła się możliwość wystąpienia na jednej scenie z SOUNDGARDEN i ERICKIEM CLAPTONEM. A to wszystko dzięki Waszym głosom, które mam nadzieję wszyscy fani dobrej muzyki już oddali. Jeśli trochę przysnęliście, albo nie możecie się zdecydować, która kapela jest lepsza zapraszam na trzy koncerty organizowane właśnie w ramach Life on Stage. Pierwszy zaprezentuje się zespół 69, którego posłuchać będziemy mogli już w środę czyli 23 kwietnia w częstochowskim Klubie Rura o godzinie 19-tej. Natomiast mnie osobiście bardziej interesuje koncert numer dwa, który odbędzie się dzień później czyli w czwartek 24 kwietnia o godzinie 19:00. Wtedy to na scenie Klubu Rura pojawią się zespoły ze stajni Pawulon Management czyli Eskalacja i Fabryka Kości.
Mimo wielkiej sympatii do zespołów 69 i Eskalacja trzymam kciuki za Fabrykę Kości - powodzenia Panowie :)


Nie zwalniamy tempa i jedziemy dalej. Dla tych wszystkich, którym różne obowiązki nie pozwolą w tygodniu wyrwać się na koncerty proponuję zarezerwować sobie sobotni wieczór, a najlepiej to całe popołudnie i wieczór. 
Na ten weekend szykują się niezwykłe emocje nie tylko dla miłośników dobrej muzyki, ale i jednośladów. Otóż już 26 kwietnia odbędzie się impreza znana pod hasłem MOTOSERCE, czyli VI Ogólnopolska Akcja Krwiodawstwa.  Organizatorzy tej akcji zapraszają również na koncerty gwiazd którymi w tym roku będą zespoły Złe Psy oraz Illusion. Dostałam również informację z tak zwanej gorącej linii iż bezpośrednio przez zespołem Złe Psy na scenie zaprezentuje się zespół Eskalacja - gratuluje supportu :)
Cała impreza będzie odbywała się na Placu Biegańskiego.
Natomiast to nie wszystkie niespodzianki tego dnia. Otóż równolegle do Motoserca odbędzie się również kolejny koncert naszych przyjaciół z zespołu Fabryka Kości w ramach trasy Amazing Tour 2014. Hasłem przewodnim tej imprezy będzie: "Punki z Metalami czyli muzyka ponad podziałami".
Na to wydarzenie zaprasza nas już od godziny 20-tej częstochowski klub Teatr From Poland.
A kogo będziemy mogli zobaczyć na scenie oprócz Fabrykantów? Kolejne zespoły których występów nie możemy przeoczyć. Na scenie zaprezentują się zespoły: Zwłoki, El Pank El i Ojszczane Mury.


Jak sobie dobrze rozplanujecie wszystko to możecie bawić się na obu imprezach odbywających się 26 kwietnia. Musicie tylko dobrze nasmarować podeszwy w swoich glanach i w miarę żwawo przemieścić się od Placu Biegańskiego do TFP.
Jak sami widzicie będzie się działo :)
Zbierajcie zatem siły i widzimy się standardowo pod sceną. A dziś żegnam się z Wami utworem, którego mogłabym słuchać bez przerwy (i Wy już wielokrotnie się o tym przekonaliście)
https://www.youtube.com/watch?v=gDiFE4ygP1M


czwartek, 17 kwietnia 2014

Oryginał czy genialnie wykonana kopia? Część II

Królestwo za sen... Wróciłam z nocki tak zmęczona, że ledwo dowlekłam się do łóżka. Kilka godzin snu okazało kroplą w morzu potrzeb. To się chyba nazywa wiosenne przesilenie, albo starość ;)
Tak czy inaczej spróbuje zebrać siły i zaserwować Wam kolejną dawkę kawałków o których nie wiedzieliście, że są coverami.
Zacznijmy od największego hitu brytyjskiego duetu Soft Cell "Tainted Love". https://www.youtube.com/watch?v=ZeJkbqjQvnk


Utwór ten był drugim singlem zespołu. Osiągnął 8 miejsce listy Billboard Hot 100 przynosząc zespołowi międzynarodową sławę.
Jednak to nie Soft Cell jest autorem tego utworu. "Tainted Love" ujrzało światło dzienne w 1965 roku, a artystką która wykonała ten utwór w wersji pierwotnej była Gloria Jones. Wykonywana przez nią wersja nie odniosła większego sukcesu, co jednak zmieniło się w 1973 roku kiedy to utwór ten odkrył brytyjski DJ, Richard Searling.
Lata 70-te mijały w Wielkiej Brytanii pod znakiem soulu i to właśnie wśród koneserów tego gatunku Richard Searling rozpropagował "Tainted Love".
Posłuchajmy wykonania Glorii Jones:
https://www.youtube.com/watch?v=NSehtaY6k1U


Nie wiem jakie jest Wasze zdanie na ten temat, ale jak dla mnie oba te wykony są świetne; mimo iż stylistycznie zupełnie różne.

Kolejną zaskakującą muzyczną przemianę przeszedł utwór "Girls Just Want To Have Fun".
Przemiana ta jest o tyle znacząca, że dla większości słuchaczy utwór ten wykonywany przez Cyndi Lauper był feministycznym hymnem, który zupełnie zmienił postrzeganie kobiet w muzyce rozrywkowej; pierwotnie wykonywany był przez mężczyznę. Panem który pokazał światu utwór "Girl Just Want To Have Fun" był Robert Hazard, piosenkarz, który w swoim repertuarze ma zarówno kompozycje folkowe, rock, reggae, oraz elektronikę.
Posłuchajmy zatem oryginału:
https://www.youtube.com/watch?v=5aLNwOxPsjg


Jak się pewnie nietrudno zorientować utwór ten w oryginalnym wykonaniu nie odniósł sukcesu. Dopiero kiedy w 1983 roku utwór "Girls Just Want To Have Fun" wykonała Cyndi Lauper świat muzyczny docenił tą kompozycję, a wyzwolone kobiety lat 80-tych przyjęły ten utwór za swoją wizytówkę. Posłuchajmy zatem tego wykonania:
https://www.youtube.com/watch?v=PIb6AZdTr-A


Utwór ten jest wyjątkowy jeszcze z jednego powodu. Otóż jako jeden z nielicznych coverów po jedenastu latach doczekał on się swojej aktualizacji. Aranż utworu został dostosowany do potrzeb i trendów lat 90-tych łącząc w sobie elementy reggae, popu i jamajskimi lekkimi wstawkami. Ten rework okazał się dla Cyndi wielkim sukcesem lądując w Top 10 we Francji, Nowej Zelandii, Japonii, UK i Irlandii.
https://www.youtube.com/watch?v=CaqeAABlH3Q


Mam nadzieje, że dobrze się bawicie podróżując ze mną po kartach muzycznej historii. Jutro dzień wolnego, więc postaram się wyszukać dla Was coś ekstra ;)
Miłego wieczorku życzę :) 

środa, 16 kwietnia 2014

Oryginał czy genialnie wykonana kopia? Część I

Jak to rapował nasz wiecznie żywy Liroy: "Witam ponownie, jak na drugiej części meczu ..." :)
Niestety kochani życie pokazało, że nie zawsze będzie mi się udawało robić wpisy na blogu... Bardzo mi z tego powodu przykro, ale z drugiej strony chyba lepiej rzadziej pisać, ale za to konkretnie :)
Jestem dziś na nogach już od 4:40, ale zanim skończę ten wpis będzie już jutro, więc może powinnam napisać, że jestem na nogach od wczoraj od 4:40 ? ;) Tak czy inaczej jak widzicie, nie próżnuje. Rano praca, potem obiadek, dwie godzinki ćwiczeń na basie i próba.
I mimo zmęczenia, które dopadło mnie w drodze na próbę, wróciłam z niej naładowana ogromną dawką pozytywnych emocji. Tak udanej i twórczo bogatej próby to chyba jeszcze nie mieliśmy. Oczywiście mam tu głównie na myśli moją pracę z basem. Pierwszy raz poczułam, że dam radę. Grało się po prostu genialnie :)
No i taka cała w skowronkach przechodzę do dzisiejszego wpisu, którego temat zaskoczy Was, mam nadzieję, równie mocno jak mnie samą.
Co byście poczuli gdyby okazało się, że jedna z piosenek Waszego ulubionego wykonawcy nie do końca jest jego dziełem? Gdybyście po latach wielbienia autora za tekst bądź melodię dowiedzieli się, że to tylko cover?
Pewne znane i powszechnie lubiane utwory mają swoją przeszłość o której większość z Nas nie miała pojęcia. Pozwólcie, że przedstawię Wam dzisiaj pierwsze dwa z dziesięciu utworów, o których nawet nie pomyślelibyście, że są coverami.
Zacznijmy od utworu, który kojarzy mi się z moim burzliwym okresem dorastania ;) Uwielbiałam styl tej wokalistki i za wszelką cenę próbowałam się do niej upodobnić, a piosenka której poświęcę chwilkę była hitem niejednej dyskoteki. Przebój "Torn" w wykonaniu Natalie Imbruglia. https://www.youtube.com/watch?v=VV1XWJN3nJo


Założę się, że większość z Was kojarzy ten utwór, ale czy wiecie, że jest to cover?
Utwór "Torn" jest autorstwa pochodzącego z Los Angeles zespołu Ednaswap. Zespół ten ma na swoich koncie trzy krążki, niestety utwór "Torn" w ich wykonaniu nie okazał się hitem. Dopiero współpraca Phila Thornalleya z wspomnianego Ednaswap z Natalia Imbruglia przyniosła zamierzony efekt. Utwór "Torn" w jej wykonaniu stał się przebojem sprzedając się w ilości ponad 4 milionów egzemplarzy.
No to posłuchajmy oryginalnej wersji utworu "Torn" w wykonaniu zespołu Ednaswap: https://www.youtube.com/watch?v=-7ULhmJIi4s


Jeśli opadły Wam szczęki ze zdziwienia po odsłuchaniu oryginału to witajcie w klubie.
Nie zwalniając tempa przechodzimy do numeru dwa. Tym razem na tapetę weźmy utwór "Red, Red Wine".
Któż z nas nie bujał się w rytm tego utworu wykonywanego przez zespół UB40 ... To chyba zresztą było moje pierwsze spotkanie z szeroko rozumianą muzyką reggae. Dla przypomnienia, albo dla tych którzy nie kojarzą po tytule: https://www.youtube.com/watch?v=zXt56MB-3vc


Nie zaskoczę Was już chyba pisząc, że utwór ten jest coverem. Człowiekiem, który stworzył tą kompozycję jest Pan Neil Diamond - amerykański piosenkarz folk-rockowy. Posłuchajmy oryginału właśnie w jego wykonaniu: https://www.youtube.com/watch?v=BeJ55sUacPM


Warto dodać, że dzięki zespołowi UB40 utwór ten trafił na #1 Billboardu w Stanach Zjednoczonych. Wersja z wyraźnie jamajskim akcentem stała się takim klasykiem, że sam autor Neil Diamond włączył właśnie tę wersję do swego repertuaru. Chyba rzadko się zdarza, żeby twórca chylił czoła przed autorami coveru.

Mam nadzieję, że rozbudziłam Waszą muzyczną ciekawość ;) W najbliższych dniach zaprezentuje kolejne zaskakujące covery i opiszę pokrótce ich historię.
Tymczasem trzymajcie się ciepło, a ja ze swoim pysznym białym winkiem zaczynamy relaksik :)

sobota, 12 kwietnia 2014

Międzynarodowe trio Mighty Oaks

Czas stop!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Chyba tylko w ten sposób uda mi się pisać na blogu częściej. Wybaczcie, że tak Was zaniedbuje, ale od około miesiąca zupełnie brak mi czasu.
Wróciłam niedawno z pracy i najchętniej padłabym na twarz w najszybszym możliwym tempie, ale zgodnie z zasadą, że trzeba być "twardym a nie miękkim" wypiłam energetyka i rozpoczęłam poszukiwania ciekawego tematu na dzisiejszy wpis.
Jak zaczyna się większość mniej lub bardziej śmiesznych kawałów?
Spotkali się Rosjanin, Polak i Niemiec ...
Ja zacznę od słów: Spotkali się Amerykanin, Anglik i Włoch i postanowili w Berlinie stworzyć świetny materiał muzyczny.
Tak kochani, to nie żart; trzej panowie Ian Hooper, Claudio Donzelli i Craig Saunders stworzyli zespół MIGHTY OAKS
Posłuchajcie czym zaczarowali mnie Ci muzycy; utwór "Just One Day" https://www.youtube.com/watch?v=KOBVHdrfOkY


Świetne, klimatyczne, ciekawe, ciepłe, relaksujące granie - tak określiłabym to co usłyszeć mogliście powyżej. 
To muzyczne trio gra z sobą od 2010 roku, a muzykę którą tworzą można określić mianem folk popu z elementami indie. Założenie muzyczne jest dość proste - ma być optymistycznie, radośnie i lekko. 
I właśnie takie elementy zawiera w sobie debiutancki krążek zespołu Mighty Oaks, który ukazał się 8 kwietnia tego roku pod tytułem "Howl".
Kawałek "Brother" pochodzący z tego krążka podbił już serca słuchaczy największych rozgłośni radiowych na całym świecie. Posłuchajmy zatem tego przeboju: https://www.youtube.com/watch?v=wqzlJb7hTsc


To co prezentują Ci międzynarodowcy to naprawdę fajna i przyjemna nuta, w sam raz na leniwe wieczory (jeżeli oczywiście takowe posiadacie szczęściarze) ;)
Przyznaję, że nie nie ma w tym graniu nic nadzwyczajnego; panowie nie dokonują rewolucji muzycznej, ale po przesłuchaniu ich płyty, mam ochotę odtworzyć ją ponownie - i to mi wystarczy :) Jestem pewna, że ich muzyka zjedna sobie uznanie niejednego wybrednego nawet słuchacza. 
Jeśli przypadła Wam do gustu muzyka Mighty Oaks to zapraszam na ich koncert, który odbędzie się już 28-go kwietnia w Warszawskim klubie Skwer. Początek imprezy o 20:00, a koszt biletów to 35/40 zł.
Nie wiem jak Wy, ale ja wrzucam krążek "Howl" w odtwarzacz, otwieram piwko i relaksuję się po naprawdę pracowitym dniu.
Trzymajcie się cieplutko ...

czwartek, 10 kwietnia 2014

Emmure - lekko nie będzie ;)

Skoro musiałam iść do pracy w dzień po zabiegu, to znaczy że wszyscy uważają mnie za nad człowieka - no i może niech tak zostanie.
Jest już prawie północ więc za kilka minut moje siły powinny się w mgnieniu oka zregenerować i znów wskazywać 100%. A w oczekiwaniu na ten jakże cudowny moment pozwólcie, że przedstawię Wam zespół z kategorii tych raczej nie delikatnie grających ;)
Dziś zabieram Was do USA gdzie czekają na nas chłopaki z zespołu EMMURE.
Z kim mamy do czynienia? Przede wszystkim z Frankie Palmeri, czyli jednym z bardziej kontrowersyjnych wokalistów. Nikogo już nie dziwią jego teksty w których nie stroni od używania dosadnych określeń typu "czarnuch" czy "pedał'. Zresztą przez większość osób jest on uważany za homofoba i rasistę. 
Zaczęłam trochę z "grubej rury", ale nie bez powodu. Muzyka tego zespołu, mimo licznych skandali wywoływanych przez wokalistę, jest w stanie się wybronić. Mało tego z krążka na krążek zespół gra coraz lepiej przez co fanów wciąż przybywa. 
Skoro już tak szczerze sobie rozmawiamy, to chyba dobry moment na wprowadzenie pierwszego utworu. Proponuję kawałek "Nemesis"  https://www.youtube.com/watch?v=dj9QcGn6EtE


No i mamy tu klasyczny dylemat, czy skupić się na ekscesach pana wokalisty i omijać twórczość Emmure wielkim łukiem, czy może zwrócić uwagę na niemałe zdolności wokalne tegoż jegomościa. 
Ja nie mogłam "przejść obojętnie" obok ich twórczości, bo według mnie grają świetny deathcore. 
Jeśli chodzi o nowości ze świata Emmure to dokładnie za pięć dni, czyli 15-go kwietnia 2014 roku wydany zostanie siódmy studyjny album zespołu pod tytułem "Eternal Enemies". Możemy już zobaczyć teledysk promujący tą płytę a nakręcony do kawałka "LikeLaMotta"
https://www.youtube.com/watch?v=Leuul3Rbw1I


Dla wszystkich, którzy mimo zapowiadającego się nieźle krążka wolą posłuchać zespół Emmure na żywo mam dobrą wiadomość. Otóż już 2 - go lipca 2014 roku Emmure zagra w krakowskiej "Fabryce" na jedynym w naszym kraju koncercie. Zapraszam wszystkich chętnych do zakupienia biletów na to wydarzenie jak najszybciej - bo chętnych całkiem sporo ;)
Spodobało mi się zdanie jednego z recenzentów oceniających najnowszy krążek zespołu, więc pozwólcie, że Wam je przytoczę: "Eternal Enemies należy przesłuchać chociażby po to, żeby wyrobić sobie zdanie na temat tef formacji".
I tym jakże pozytywnym akcentem zakończmy dzisiejszy wpis ;)
Trzymajcie się cieplutko i do przeczytania już wkrótce.

wtorek, 8 kwietnia 2014

Bóg Astronautą? Muzycznie, czemu nie ...

A mówili, że nie będzie bolało - kłamali ...
Wybaczcie tą moją ostatnio coraz częstszą nieobecność, ale niestety nawet takich twardzieli jak ja dopada czasem choroba. No i tym razem nie byle jaka, bo jak chorować to konkretnie.
W związku z powyższym siedzę teraz przed komputerem cała obolała i poowijana bandażami :(
Tak czy inaczej biorę się do roboty i dziś zaproszę Was na trasę koncertową zespołu God Is An Astronaut.
Chłopaki przyjeżdżają do Polski promować swój ostatni album pod tytułem Origins.
Muzyka zespołu o jakże ciekawej nazwie Bóg Astronauta jest po prostu piękna. Rzadko zdarza mi się określać muzykę słowem piękna, ale tym razem żadne inne słowo nie określi lepiej tego co serwują muzycy.
Irlandzka grupa powstała w 2002 roku, a reszta owiana jest nutą tajemniczości ;)
Trochę żartuję, ale uwierzcie mi, że z tego co jest w necie książki o zespole nie napiszecie.
Dla mnie jednak najważniejsza nie jest dokładna historia zespołu ale ich muzyka. Więc posłuchajmy pierwszej muzycznej odsłony; utwór The Last March https://www.youtube.com/watch?v=R2RwRpNNTPc


Musicie przyznać, że w tej muzyce jest piękno :)
Na wstępie wspomniałam o trasie koncertowej God Is An Astronaut, więc pozwólcie, że przybliżę Wam terminy Polskich koncertów.
Początek trasy to 15 kwietnia warszawska Proxima, kolejny dzień to koncert w poznańskim Eskulapie. 17 kwietnia koncert w Klubie Firlej we Wrocławiu, a dzień później możemy chłopaków zobaczyć w krakowskiej Fabryce. Zakończenie polskiej trasy koncertowej to koncert w Gdańsku, który odbędzie się 21 maja w Parlamencie. 
A dla wszystkich którym jednak nie uda się wybrać na żaden z tych koncertów proponuję kolejną muzyczną odsłonę God Is An Astronaut, tym razem utwór Exit Dream https://www.youtube.com/watch?v=aMhzqifgHJw


Mam nadzieje, że zaraziłam Was dzisiaj pięknem muzyki grupy God Is An Astonaut, a nie moim nie najlepszym nastrojem ;)
Trzymajcie się ciepło i miłego wieczoru życzę

sobota, 5 kwietnia 2014

Odkrycie dzisiejszego wieczoru - zespół Anathema

Hejo ludziska :)
Właśnie wróciłam z ostatniego dnia pracy i dumnie mogę wyznać, że właśnie rozpoczęłam urlop. Wprawdzie lekarz wspominał coś o odpoczynku, ja mam wypełnioną każdą godzinę urlopu - i niekoniecznie mam na myśli błogie nic nie robienie ;)
A skoro już o nie leniuchowaniu mowa to szukając inspiracji do dzisiejszego wpisu natrafiłam na zespół ANATHEMA. Spodobała mi się ich muzyka więc chyba zobaczmy z kim mamy do czynienia.
Grupa założona została w 1990 roku w Liverpoolu, a wykonuje muzykę z gatunku art rock oraz nowego rocka atmosferycznego.
Szersza publiczność usłyszała o zespole Anathema w 1991 roku kiedy wydali swoje drugie demo All Faith is Lost. Wówczas zauważeni zostali przez wytwórnię Peaceville Records z którą podpisali kontrakt na cztery albumy. Po wydaniu pierwszej epki The Crestfallen zespół wyruszył w swoją pierwszą trasę koncertową supportując zespół Cannibal Corpse.
Tak to się rozpoczęło i jak to bywa z wieloma zespołami, na przestrzeni lat zmienił się wokalista, perkusista, basista, klawiszowiec, a co za tym idzie zmieniło się również brzmienie brytyjskiej kapeli. 
W wydanym w 1999 roku albumie dało się już wyraźnie usłyszeć odrzucenie stylistyki doom metalowej a początek przygody z rockiem atmosferycznym.
Czas chyba na pierwszą odsłonę tego zespołu, a skoro o 1999 roku mowa to proponuję utwór pochodzący z wydanej właśnie w tym roku płyty Judgement; piosenka pod tym samym tytułem czyli Judgement:
https://www.youtube.com/watch?v=cxPy43Xn9Gk 
 

Tak zespół brzmiał piętnaście lat temu... a co teraz u nich słychać?
Otóż 10 czerwca 2014 roku ukaże się najnowszy album Brytyjczyków Distant Satellites.  Album ten zarejestrowany został w Oslo w Cederberg Studios pod okiem producenta Christera-André Cederberga. 
Album ten ma być kulminacją wszystkiego czym do tej pory zajmowała się Anathema na swojej muzycznej drodze. Na krążku tym nie zabraknie również nowych elementów, które dotychczas stanowiły jedynie tło kompozycji. Niestety nie udało mi się dokopać do żadnych przedpremierowych nagrań, więc pozostaje mi tylko bazować na młodszej siostrze tego krążka czyli płycie Weather Systems. I właśnie z tej płyty proponuję odsłuchać utwór The storm before the calm:
https://www.youtube.com/watch?v=geNgbMZglnU 


Rzeczywiście ich muzyka ma niesamowitą głębię i przestrzeń, aż chciałoby się posłuchać ich na żywo.
A jeśli już o tym mowa to zespół Anathema pojawi się w Polsce już w lipcu na Jarocin Festival, gdzie na pewno zaprezentuje utwory z najnowszej płyty. 
Na dziś już kończę moje wywody, bo przede mną jeszcze godzina ćwiczeń na basie, a mamy już kilka minut po północy ;)
Spokojnej nocy życzę i kolorowych snów :)

piątek, 4 kwietnia 2014

Architects promuje najnowszą płytę

Witajcie :)
Trochę mnie nie było więc szybko nadrabiam zaległości i donoszę, plotkuję, obgaduję, czyli ogólnie biorę się do roboty ;)
Zacznę od pozytywnego akcentu z naszego częstochowskiego podwórka. Wchodzę dziś po pracy na facebooka i co widzę; "Grzegorz Kupczyk o Fabryce Kości". Zanim jeszcze wrzucę Wam namiary na tą audycję dla tych którzy nie kojarzą postaci wyjaśnię, że Grzegorz Kupczyk był w latach 1982-1989 i 1996-2007 wokalista zespołu TURBO. Poza tym warto dodać, że 28 listopada 2012 roku jako pierwszy muzyk rockowy za wybitny wkład w kulturę narodową został uhonorowany przez prezydenta Komorowskiego i wojewodę wielkopolskiego Złotym Krzyżem Zasługi.
Ale tyle o samym autorze audycji, skupmy się raczej na tym co powiedział on o naszych przyjaciołach z zespołu Fabryka Kości.
https://www.youtube.com/watch?v=qXU8g9MGpFk&feature=share

"Trzeba zawsze startować z głową podniesioną do góry nigdy nie spod stołu" - mądre słowa, które odnieść można chyba do każdej dziedziny naszego życia; nie tylko do muzyki.
Gratulacje dla chłopaków - ciężka praca przynosi efekty :)

A teraz pozwólcie, że przyjrzymy się bliżej płycie, która zachwyciła mnie od pierwszych dźwięków. Zespół nazywa się Architects a krążek o którym chce napisać to najnowsze ich dziecko "Lost Forever/ Lost Together.
Płyta ta ukazała się miesiąc temu, dokładnie 10-go marca, a już zdobyła serca ogromnej wręcz rzeszy fanów; w tym także mnie :)
Chciałam na początek scharakteryzować styl muzyczny, którego będziecie mogli posłuchać na tej płycie, ale chyba nie da się jednoznacznie stwierdzić z czym mamy do czynienia. Nawet sami muzycy swój styl określają jako "pełny kontrolowanej wściekłości i nieskrępowanej głębi, przystępny, agresywny i piękny". I powiem szczerze, że nie jest to przesadzony opis - ta muzyka na prawdę jest "inna" i zgodzę się w 100% z jednym z recenzentów który napisał że zespołu Architects podrobić się nie da.
No to posłuchajmy jak to brzmi, proponuję utwór "Naysayer"
https://www.youtube.com/watch?v=0MHTy_dcSKE


Kolejny utwór, który wrzuciłam w odtwarzacz to otwierający album kawałek "Gravedigger". To jest dopiero energetyczny kop w tyłek. Zaczyna się niewinnie po to by bez ostrzeżenia, bez żadnego mostka, bez przejścia na perkusji po prostu wejść z pełnym impetem w nasze uszy. Kiedy już przyzwyczaimy się do szybkiego tempa tego utworu chłopaki zaskakują po raz kolejny. Pod koniec utworu fundują nam zwolnienie, po którym wchodzi wokal który sprawił, że miałam ciarki na plecach. Posłuchajcie sami; Architects i utwór "Gravedigger":
https://www.youtube.com/watch?v=vnAEJ-eSFPg


Mam nadzieję, że tymi dwoma utworami rozbudziłam Wasze muzyczne apetyty. W sieci można odsłuchać cały album "Lost Forever/ Lost Together" do czego Was namawiam.
Trzymajcie się ciepło w ten wiosenny późny wieczór i życzę spokojnej nocy.