wtorek, 25 lutego 2014

Wywiad z zespołem HellHaven część 1

Tak jak zapowiadałam czas poznać bliżej zespół HellHaven.
Specjalnie dla Was w krzyżowy ogień pytań wzięty został przedstawiciel zespołu Jakub Węgrzyn.
Ewa - Zacznijmy może od samego początku; powiedz mi skąd pomysł na założenie zespołu?
Jakub - Pewnie spodziewacie się, że powiem - "chcieliśmy zmienić świat, ludzi, rządy, być głosem młodych w trudnych czasach, pokazać swój bunt, stworzyć swój system filozoficzny bazujący na naszych przeżyciach...". A będzie krótko - chcieliśmy coś ze sobą zrobić, jako chłopaki z liceum. Jedni "walili w gałę", inni chodzili na wino do lasu, my chcieliśmy grać dla milionów ludzi stojąc na Wembley. Potem była już tylko rzeczywistość :)

Ewa - A jeśli chodzi o nazwę HellHaven; kto był jej pomysłodawcą i skąd taka koncepcja? 

 Jakub - Nazwa zespołu powstała na gruzach pierwszzej kapeli, w której grałem. Lata, lata temu, kiedy ówczesny skład uległ degradacji postanowiliśmy zmienić nazwę (jak to w zwyczaju mają młode twory). Nasz ówczesny klawiszowiec stworzył własny wzmacniacz, który nazwał VelHaven. To wtedy wpadłem na pomysł, żeby nazwać zespół HellHaven. Pod tą nazwą i z tamtym składem graliśmy jeszcze ... kilka dni. Obecnie HellHaven zaczęło krystalizować się dopiero przy 3 w kolejności składzie, a w szczególności po dołączeniu Sebastiana. Rok 2008 jeśli dobrze pamiętam. Z tą nazwą wiąże się wiele mniej i bardziej przyjemnych historii. Pomijam fakt notorycznie przekręcanej pisowni z HellHeaven, HeelHaven (oraz niedawne mistrzostwo świata HallNeven). Powiem szczerze, chyba pierwszy raz oficjalnie, że nazwa to jedyna rzecz, która przestała być w pewnym sensie adekwatna do drogi jaką objął zespół. Nie oszukujmy się - czytając "HellHaven" mamy przed oczami 5 długowłosych facetów w obcisłych skórach grających czysty, brytyjski heavy metal. Rzeczywistość jest szalenie odmienna. Pod tym szyldem kryje się 5 chłopaków, którzy przeważnie ubrani w schludne "półgarnitury" prezentują na scenie swoje autorskie art/prog rockowe kompozycje.
Ewa - Rzeczywiście Wasza muzyka jest niepowtarzalna i ma niesamowitą głębię, w związku z tym wymaga specyficznej publiki. Nie baliście się nigdy, że będzie Wam trudno się przebić na rynku muzycznym?

Jakub - Jest to bardzo trudny temat. Muzyków przeważnie rozdzielam na 3 grupy - muzycy zarabiający na graniu coverów, muzycy zarabiający na graniu swoich utworów tworzonych pod zapotrzebowanie rynku muzycznego i muzycy grający swoją muzykę, nie kierujący się owym zapotrzebowaniem. z ekonomicznego punktu widzenie, Ci ostatni mają najgorzej. To ten obszar muzyki, w który najbardziej ciągnie Cię serce, ale rozum każe uciekać. W tym miejscu właśnie jesteśmy. Postawiliśmy sobie najtrudniejszy z możliwych celów, czyli osiągnąć sukces tworząc własną wizję muzyki. Wiele zespołów tak robi, wiele o tym pisze. Nie wszystkim się udaje, wiele kapel poddaje się i ucieka w stronę "osłuchanych" i ogólno przyjętych gatunków. My ciągle staramy się płynąć na swojej łódce. Mało tu miejsca, klasa może i nie pierwsza, ale w porównaniu do niektórych jachtów, które wyglądają tak samo, my płyniemy na czymś, co wyróżnia się w tłumie. Przyjdzie czas, że popłyniemy wielkim jachtem, innym niż wszystkie. Na to obecnie pracujemy. Z płyty na płytę tworzymy coraz lepiej, zgrabniej, bardziej przemyslanie i po swojemu ... a ludzie? Są po prostu najważniejsi. To tyle i aż tyle. My nie mamy problemu z przekonaniem ludzi do naszej twórczości. My mamy problem z tym, aby przekonać różne media, aby nas zaprezentowały. Na szczęście na polskiej scenie jest coraz więcej wspaniałych ludzi, którzy interesują się takimi zespołami jak nasz, w których liczy się muzyka a nie seksualne ekscesy, przegięty image i darcie różnych ksiąg na scenie. Dzięki takim ludziom nasza muzyka pojawia się na antenach najlepszych polskich rozgłośni jak Radio Kraków, PR II, Radio Alfa, Radio Rzeszów, Radio Opole, Radio PiK i wielu rozgłośniach internetowych (polskich jak i zagranicznych). Najważniejsze jest to, że jest dużo audycji tworzonych przez takich samych pasjonatów jak my - "Pociąg do muzyki" (Radio Kraków), "Noc Muzycznych Pejzaży" (PR3). "Mały Leksykon Wielkich Zespołów" (Radio Alfa), "Poeci Rocka" (Radio PiK), "Progresywna Zmiana Rocka" (Radio Opole), i wiele innych. Wybaczcie za małe lokowanie produktu, ale im jak najbardziej się należy. I wielu innym, o których żal nie pisać, ale nie ma niestety na to czasu.
Ewa - Skoro już wiemy jakie z Was gagatki to może powspominajmy :) Pamiętasz Wasz pierwszy publiczny występ?

Jakub - Pierwszy raz jako HellHaven (to ukrystalizowane) zagraliśmy w podkrakowskich Dobczycach, w roku bodajże 2009. Graliśmy wtedy krótki set, składający się z trzech utworów, które później znalazły się na naszej debiutanckiej EP'ce "Art for Art's Sake" i reszty, która nigdy nie została profesjonalnie zarejestrowana. Początki były bardzo emocjonujące. Może dla starszego zespołu patrzenie 5 lat wstecz to krótki okres, ale proszę zrozumieć, że 5 lat temu średnia wieku w naszym zespole wynosiła 17 lat (!!). Gdy nasi ówcześni rówieśnicy gotowali jajecznicę w głowie, my zaczęliśmy swoją muzyczną przygodę (ze swoją jajecznicą :) ), Pierwsze koncerty kręciły się na braku wiedzy, wielkim zaangażowaniu i podnieceniu. Dla mnie był to czas odkrywania niezbadanego świata ciekawych ludzi, organizacji, układów i muzycznej polityki, o której istnieniu wcześniej nie zdawałem sobie sprawy. Cóż odkrywamy ją dziś dzień. Pierwszy koncert był czasem, w którym wszystko było dla nas sukcesem. Bo mając czyste konto droga wiodła tylko ku górze.
Ewa - Myślę, że muzycznej dojrzałości nie mierzy się miarą lat, więc powiedz mi czym jest dla Was jako zespołu muzyka? 
Czy muzyka jest Waszą pasją, hobby czy może sposobem na życie?

Jakub -  Czym jest pasja - wiem. Czym jest hobby - wiem. Ale sposób na życie? Rozumiem, że chodzi tutaj o źródło nie tyle przyjemności i zabawy, co utrzymania. W takim razie nie. Muzyka nie jest dla nas sposobem na życie. To życie jest dla nas sposobem na muzykę. Chociaż zabawy i radości jest tutaj ogrom, muzykowania wymaga (wbrew prawom fizyki) większej ilości energii na początku, niż dostaje się na koniec. Dlaczego tak jest? Bo niestety ludzie, potencjalni słuchacze nie zdają sobie sprawy z ogromu procesów, prac, wyrzeczeń które stoją za każdym utworem, teledyskiem, koncertem. Za bardzo przyzwyczailiśmy się do "sztuki z komputera", dostępnej od razu, za darmo, po jednym kliknięciu, bez ruszania się z domu. Nie krytykuję tego, bo sam z tego korzystam (dużo też naszych utworów w taki sposób udostępniamy). Warto jednak być chociaż świadomym, że ta wartość dodana jest tworem człowieka. Warto pamiętać, że zespoły grające na żywo to coś znacznie więcej, niż jeden człowiek operujący dźwiękami z komputera. Z całym szacunkiem do nowoczesnej muzyki, która również ma sobą wiele do zaoferowania. Mimo wszystko to nas kręci i bez względu ile by tego nie było - zawsze warto grać, tworzyć, spotykać się i dawać ludziom coś od siebie. To jest bezcenne. Tego nie da się położyć na wadze i skategoryzować, porównać. Muzyka to nie chłodna kalkulacja, to nie sama matematyka (chociaż to wielcy matematycy są ojcami nut i dźwięków). Muzyka jest dla nas hobby, jest pasją, jest spełnieniem marzeń. Jest narkotykiem, jest jak dobry sex. Jest sposobem na całe zło świata :)

Kochani moi z racji tego, że wywiad zawiera dużo bardzo ciekawych wątków, których nie chciałam usuwać zapraszam Was już jutro na drugą część. 
Dowiecie się między innymi jak zespół radzi sobie z drobnymi potknięciami i  jak przebiegała praca w studiu nagrań. Zapraszam serdecznie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz