niedziela, 23 lutego 2014

Marek Piekarczyk człowiek o wielu twarzach

Wczorajszy dzień w pracy dał mi tak w kość, że po powrocie zasnęłam nawet nie wiem kiedy. Resztę wieczoru poświęciłam na regenerację sił i dlatego nie pojawił się wpis.
Dziś wyszliśmy z mężem na długi spacer w promieniach słoneczka i już czuje się lepiej.
"Kto ma dostęp do źródła, nie czerpie z kałuży" te słowa Leonardo da Vinci idealnie obrazują płytę o której chciałam dziś napisać.
Jednak zanim o samej płycie, poświęćmy najpierw chwilkę autorowi dzieła czyli Markowi Piekarczykowi.
Osoba Pana Marka nigdy nie była mi zbyt bliska, jakoś tak było mi z jego twórczością nie po drodze. Oczywiście nikt nie odmówi mu talentu ani zaangażowania, ale chyba za późno się urodziłam na jego twórczość ;)
Kilka ogólnych faktów z życia Marka Piekarczyka:
- urodził się 13 lipca 1951 w Poznaniu
- przygodę muzyczną rozpoczął w 1969 roku w zespołach Biała 21 i Sektor A
- od 1980 roku związany z zespołem TSA i z tym projektem najczęściej jest kojarzony.

Mimo iż dorobek Panów z TSA jest niesamowicie bogaty i warty bliższemu przyjrzeniu się to jednak ja natrafiłam na solowy projekt Pana Marka, który mnie zaciekawił.
Płyta nazywa się "Źródło" a na półkach sklepowych pojawiła się 24 października 2009 roku.
Krążek ten składa się z trzynastu interpretacji kompozycji polskich grup muzycznych z przełomu lat 60/70 w zupełnie nowych aranżacjach.
Zanim napiszę Wam jak ja odebrałam ten krążek może posłuchajmy razem kompozycji "Nie widzę Cię w swych marzeniach": http://www.youtube.com/watch?v=02-5AnJXSHQ


Na swej oficjalnej stronie internetowej Marek pisze, że płyta ta "zakłada powrót do muzycznych korzeni, jednocześnie przeciwstawiając się fali wszechogarniającej tandety w muzyce rozrywkowej". Brzmi to dość krytycznie, ale patrząc na dzisiejszy rynek muzyczny ciężko się z tymi słowami nie zgodzić.
Krążek "Źródło" został przyjęty przez recenzentów pozytywnie choć nie wszystkim odpowiadał dobór utworów.
Jeśli o moje odczucia chodzi to jakoś ujęła mnie szczerość tej płyty. Grając covery, a nie odgrywając muzyk daje utworowi nowe życie; wkłada swoje emocje i uczucia. I Pan Marek właśnie taki kawał ciężkiej pracy wykonał. Posłuchajcie utworu, który chyba każdy kojarzy:  "Testament" w oryginale wykonywany przez grupę Test. http://www.youtube.com/watch?v=xhg8TOoiIzE


Recenzenci i ludzie z tak zwanego środowiska muzycznego to jedno, ale najważniejsza dla każdego muzyka jest opinia słuchaczy. Wystarczy przeczytać komentarze umieszczone pod filmikami na you tube by wiedzieć, że pomysł nagrania takiej płyty był strzałem w dziesiątkę. Dobrze, że Pan Marek zdecydował się na taki krok i w tak piękny sposób uhonorował muzyków którzy przed laty tworzyli polską scenę rockową.
Oczywiście nie każdemu można dogodzić i tak jak już wspominałam niektórzy przyczepili się doboru utworów na ten krążek. Ja jednak myślę, że wymiar tej płyty jest na tyle osobisty, że trochę nie mamy prawa czepiać się wyboru repertuaru. To dla Pana Marka akurat te a nie inne utwory były w życiu ważne, bądź z innych powodów chciał o nich przypomnieć. Skupmy się zatem na samym wokalnym aspekcie tego przedsięwzięcia, a tu naprawdę nie ma się czego przyczepić.
Zostawiam Was z Markiem Piekarczykiem, a ja zabieram się za ćwiczenia na basie bo do wielkiego przesłuchania zostało mi jeszcze tylko kilka dni.
Na zakończenie utwór "Całe niebo w ogniu" http://www.youtube.com/watch?v=6P4PtzC8tcM


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz